Powoli otworzyłam oczy, czując jak ktoś wlepia we mnie swoje oczyska.
-Christian..?
-Nie obudziłem cię?
-Nie. Coś się stało?
-Nie. Poprostu pomyślałem że moglibyśmy jechać dzisiaj i kupić coś do twojego mieszkania..?- zapytał niepewnie.
-Emm.. Okay.
A jak tu weszłeś?
-Jakąś dziewczyna mnie wpuściła, bodajże Annabel.
-A Annabel..- mruknęłam sama do siebie. Wstałam i poszłam w stronę ich pokoju. Delikatnie zapukałam w drzwi i nie czekając na odpowiedź uchyliłam je.
-Myślałam że jeszcze śpicie.
-Nie, nie mogliśmy jakoś.
-Dzięki że wpuściliście Mariusa.
-Nie ma sprawy.
-Wiecie ja zaraz wychodzę. Niedługo powinnam wrócić. Zorganizuje jakieś ubrania dla Mariusa, a ty Annabel weź co tam będzie na ciebie dobre z walizki.
-Okay dzięki.
-A i jak coś to jedzenie macie w lodówce.- uśmiechnęłam się promienie i wyszłam z pokoju.
- Zrób sobie kawę czy co tam chcesz, ja się ubiorę i możemy iść.- założyłam dżinsy, czerwoną koszulkę z napisem 'Rock' i czarnym sweterek. Uczesałam włosy w warkoczyka, założyłam płaszczyk, szalik i kozaki i byłam gotowa.
-Annabel, ja wychodzę. - krzyknęłam na co usłyszałam ciche-
-Gdzie idziemy?- zapytałam kiedy wyszliśmy z bloku.
-Przed siebie.
-No dobra.
-Kim jest Annabel?
-Loł. Annabel i Marius mieszkali na dworcu i ich..
-..Przygarnęłaś.
-Właśnie.
-To chyba dobry gest z twojej strony, nie?
-No, mam nadzieję.
-Wiesz chodźmy coś zjeść.
-O Boże! Nie wzięłam pieniędzy.
-Nieszkodzi, ja mam.
-Poczekaj wrócę się.
-Nie. Chodź.
-Co będziemy robić?- zapytałam po chwili ciszy.
-Może by tak najpierw coś zjeść, potem do centrum handlowego. Albo nie. Najpierw na lodowisko, gorąca czekolada a potem centrum handlowe.
-Eee.. Nie miałbyś jakiś ubrani dla Mariusa?
-Coś się znajdzie.
-Dzięki.
-Ile ty tak właściwie masz lat?-zapytałam kiedy wyśliśmy z KFC.
-Eee.. Rocznikiem?
-Może być.
-28.
-Nie jesteś z moją matką?
-Nie.
-To dlaczego nie masz dziewczyny?
-Następny zestaw pytań.
-Następnego nie ma.
-To nie dla mnie.
-Jak to?
-Tak po prostu. Po co się pakować o jakieś bagno?
-Jakieś bagno? Jesteś super chłopakiem/mężczyzną powinieneś mieć dziewczynę.
-Po co? Żeby po kilku dniach mnie zostawiła?
-Nie. A nie brakuje ci tej bliskości drugiej osoby? Nie czujesz się samotnie?
-Nie, w chuj mi to wali.
Wystarczy mi że mam kogoś takiego jak ty.
-Czyli?
-Ktoś z kim mogę pogadać.
-A gdy mnie zabraknie?
-Nie mów tak.
-Skończmy te monologi. Nie lubie gadać o sobie.
-Cieszę się że ciebie spotkałem.
-Wiesz co?
-Hmmm..?
-Fajnie by było gdybyś był moim ojczymem.
-Nie wiem czy byś chciała.
-Ehem. Może bym z Tobą wytrzymała.
-Dlaczego cię tak właściwie wyrzucili ze szkoły?
-Najpierw uszkodziłam narządy płciowe jakiejś gwiazduni, a potem przyjebałam jakiejś dziwce.
-Czemu?
-Co powiedziała że nikt nie uwierzy w te moje bajeczki.
-Że?
-Że mnie zgwałcili.
Upsss..- zakryłam usta ręką.
-Co typowiedziałaś?
-Nic takiego.
-Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
-Po co?
-byłaś na policji?
-Tak.
-I?
-I nic.
-Nikt ci nie uwierzył?
-Nie.
-Przkro mi.
-Daj spokój.- westchnęłam ciężko.
-Chodź pojeździmy na łyżwach.
-Przepraszam, ale jakoś nie mam ochoty.
-Na pewno?
-Tak.
-To co robimy?
- Co tylko chcesz.
-Więc chodźmy do centrum handlowego.
-Okay.
Chodziliśmy po centrum handlowym kilka godzin. Potem postanowiliśmy poszukać jakiejś pracy.
nasze poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem. Niestety. Potem pojechaliśmy jeszcze do domu Christiana skąd wzięliśmy całą walizkę, ubrań które mogłyby być dobre na Mariusa.
Kiedy wróciłam do domu Marius i Annabel siedzieli i oglądali.. Telewizję?
-Skąd macie telewizor.
-Dał nam go taki starszy sąsiad z naprzeciwka.
-Dał?
-Ehem.
-I nic nie wziął?
-Nie.- wzięłam moje pieniądze i wyszłam z mieszkania. Zapukałam do drzwi na przeciwko. otworzył mi je tak jak mówiła Annabel starszy pan.
-Dzień dobry.
-Witaj. W czymś ci mogę pomóc?
-Chciałbym z panem porozmawiać.
-Proszę wejdź.
-Co chciałabym z panem porozmawiać na temat tego telwizora, który rzekomo pan dał.
-Chodź do kuchni.- poszłam za mężczyzną.- napijesz się czegoś?
-Wody.- mężczyzna postawił szklankę przede mną, po czym sam usiadł na przeciwko. Mruknęłam coś w stylu 'dziękuje'.
-Jesteś Janette, prawda?
-Tak, skąd pan mnie zna?
-Twoja matka prowadziła moją sprawę. Gdyby nie ona.. Nie wiem co by było.
Spotkałem dzisiaj na klatce schodowej twoją współlokatorkę. Nie potrafię wyrazić mojej wdzięczności. Wiem że dopiero wczoraj się tu wprowadziłaś. Nie masz praktycznie nic w tym domu, więc postanowiłem ci to dać. A jak właściwie to była inicjatywa mojego wnuczka.
-To miłe z jego strony.
-Dziękuje.
Ale nie mogę tego wziąć.
-możesz i weźmiesz.
-To może ja chociaż zapłacę.
-Nic, nie chcę.
-W takim razie jak się mogę panu odwdzięczyć?
-To ja się chciałem odwdzięczyć.
-Dziadku z kim rozmawiasz?- usłyszałam jakiś nieznajomy mi dotąd głos.
-Z naszą nową sąsiadką- odpowiedział mężczyzna. Po chwili w kuchni pojawił się chłopak.
-O mój Boże- powiedziałam kiedy zobaczyłam chłopaka.
-Cześć.
-Hej- odpowiedziałam chłopakowi.
-Coś się stało?
-Wie pan, strasznie się zasiedziałam. Muszę już iść. Bardzo było miło. Mam nadzieję że będę częściej tu wpadać. Do widzenia.- powiedziałam na jednym wdechu po czym szybko wyszłam.
Pospiesznie Weszłam do domu, od razu kierując się do pokoju Annabel i Mariusa. -To nie możliwe..- powiedziałam kiedy zobaczyłam chłopaka.
-------------------------------
Witajcie!
Wiem że powiedziałam że nic już w tym roku nie dodam ale dzięki drugiej autorce mojego drugiego bloga miałam czas żeby napisać rozdział. Wiem krótki, bo krótki ale nie chciało mi się więcej pisać. Do końca roku powinnam dodać jeszcze ze 2 rozdziały, ale niczego nie obiecuje.
Więc.. W 13 albo 14 będę miała dla was niespodziankę. Pojawi się to drugi raz już na tym Blogu. ;D
Nie wiem czy są jakieś błędy czy nie, ale w chuj nie chce mi się tego sprawdzać. :)
Kocham <3
Karlee.