poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Epilog

Jej długie blond włosy spłynęły po ramionach, delikatnie łaskocząc jej plecy.
-Wyglądasz pięknie- skomentował Harry, pochylając się obok niej, spojrzał w lustro.
-Jaki chcesz kolor oczu?
-Takie jak Twoje- uśmiechnęła się słodko.
-Moje oczy są wyjątkowe- chłopak poruszał śmiesznie brwiami.
-Oh.. Doprawdy?
Widzę, że ktoś tu ma wysokie ego.- skomentowała sarkastycznie Janette.
- To moje fanki sprawiły, że tak myślę o sobie.- uśmiechnął się, a w jego oczach można było dostrzec dumę.
-Fanki? Nie nazwaj ich tak.- odpowiedziała zakładając marynarkę.
-Dlaczego?- Harry nie ukrywał zdziwienia. Jeannette podeszła do niego i  symulując, że poprawia mu koszulę zaczęła tłumaczyć:
-Bo widzisz różnica między fanami, a Directiones jest bardzo duża. Fan po Twojej potyczce zbluzga cię z błotem, będzie przeciwko Tobie. Oczywiście nie mówię że każdy fan tak się zachowa. A Directioners? Oni do końca będąc z Tobą, zawsze będą kochać Twój głos z chrypką, cudowne loczki, słodkie dołeczki, piękny uśmiech i te magiczne oczy. Nie ważne co się stanie. Oni zawsze będą z Tobą i nigdy Cię nie zawiodą. Nie ważne co by się działo.
Rozumiesz?
-Yhmm.
Chyba ostatnio je zaniedbałem.
-Więc musisz to naprawić. A tymczasem poproszę moje magiczne zielone szkła kontaktowe.
-Lou*  (mama Lux) podasz mi  zielone soczewki.
-Uhym. Już ci niosę.
-Styles! Marsz po te soczewki. Może się jeszcze będziesz kobietą wyręczał, hmm?-krzyknęła z udawaną złością Jeannette.
-Prosze.
-No! Grzeczny chłopiec.
To powiedz mi co teraz robimy.? Bo ja już jestem gotowa.
-Więc tak. Razem z Lou jedziemy do chłopaków. Z nimi jest Lux i pojedziemy się szykować na koncert, a ty się zajmiesz małą, okay?
-Ja się mam dzieckiem zajmować?! Ja takie małe dziecko miałam dwa razy na rękach.
-Nie panikuj.- zaśmiał się Harry -Będzie z Tobą Lou.
-So.. Jedziemy?
-Sure.

Droga do kompleksu chłopców przebiegała w ciszy. Jeannette myślała, o reszcie zespołu. Wprawdzie znała tylko Harrego. W jej głowie kłębiło się tysiące myśli. Lecz wszystkie się mieszały. Przemyślenie choć jednej z nich było nielada wyzwaniem, bo jednej myśli towarzyszyły setki pytań. Sama myśl co ona tu robi przytłaczała za sobą kolejne pytania.
Dlaczego wtedy poszła z Harrym?
Dlaczego on jej szukał? Dlaczego mu zależało, żeby poszła z nim?
Dlaczego mu zależało na tym dniu?
Dlaczego przyszedł porozmawiać?
Dlaczego ciągle ją całował?
Dlaczego chciał zmienić jej wygląd?
Dlaczego zabrał ją do swojego domu?
Dlaczego kupił jej ubrania?
Dlaczego chce ją poznać z chłopakami?
Dlaczego zabiera ją na koncert?
Dlaczego każe jej zaopiekować się Lux?
I czy ktoś potrafi odpowiedzieć na te pytania poza nim?

  Dręczenie się takimi pytaniami, dawało jej dziwne ukojenie spokoju.. Choć nie znała odpowiedzi na te pytania- każda myśl, to kolejny stan obezwładnienia, gdyż za każdym razem schodziły na inny tor.
Pod dziewczyną ugięły się nogi, kiedy Harry otworzył drzwi wpuszczając ją pierwszą.  W miejscu którym stała teraz Janette było widać dwie głowy: Czarne włosy, które były ładnie ułożone na żel, obok siedział  brunet. Z ich rozmowy wynikało,  że toczą niezwykle zaciętą rozmowę o grze. Przez wrzaski chłopaków było słychać ciche pobrzdękiwanie gitary. Z pomieszczenia po prawej stronie wyszedł chłopak o brązowych oczach, ubrany w koszulę w kratę z dzieckiem na ręku.
-Cześć Lux! -Krzyknął uradowany Styles. Dziewczynka uśmiechając się wypluła smoczek. Jeannette szybko pobiegła, nie chcą by chłopak z dzieckiem na ręku musiał się po niego schylać. Kiedy wstawała spotkała się z wzrokiem chłopaka. Była lekko speszona, ale mimo to o wiele śmielsza niż  przed wejściem tu.
-Dziękuję- odezwał się po chwili.
-Nie ma sprawy. Jeannette- przedstawiła się wyciągając ręke w stronę chłopaka.
-Liam.
-Miło Cię poznać Liam- uśmiechnęła się promienie dziewczyna.
-Ciebie również.- odpowiedział   oddając małą Lux , w ręce matki.
-Zaraz zawołam chłopaków, ale najpierw muszę podgozgrzać mleko dla Lux.
-Ja to o zrobię- odpowiedziała Janette wyprzedzając jaką kolwiek ich reakcję. Cała trójka rzuciła jej dwie spojrzenie.
-No co? Kiedyś się muszę nauczyć.
-Okay.- zaśmiał się Harry.
-Chodź Jeannette pokaże Ci co i jak.
*
Janette czekała, aż mleko przybierze odpowiednią temperaturę, kiedy Liam powrócił do Harrego i Lou.
-Dlaczego wy tak właściwie nie wejdziecie dalej.?- zdziwił się Liam.
-Bo chcemy z Tobą pogadać.
-Coś poszło nie tak?- zapytał przestraszony Liam.
-Nie, spoko Jeannette jest wystarczająco uległa i naiwna.
-Harry, chcesz coś konkretnego przez to 'uległa' powiedzieć?- chłopak zmarszył brwi.
-Nie..
-Mam nadzieję, że nie wykorzystałeś, tej jej uległości, ani przybliżonego zawodu..
-...i do NICZEGO nie doszło.- dokończyła Lou, kładąc szczególny nacisk na jedno słowo.
-No tak jakby..- odpowiedział speszony Harry.
-Harry!
-No na początku się tylko całowaliśmy, ale potem nie chciała, żeby zostawiać jej tej nocy samą.
-Więc się z nią przespałeś?
- eee.. no tak jakoś wyszło.
-Użyłeś chociaż gumki?
- Eee..  i tu cię zaskocę.
-Mam nadzieję że chociaż raz.
-Nie użyłem.
-Czyś ty do reszty zwariował?
Teraz  tylko się módl, żeby ona nie była  w ciąży, bo zostaniesz tatusiem. - odpowiedział Liam, odchodząc. Idąc po mleko do kuchni prawie by wpadł na Janette, która niosła butelkę, a w drugiej ręce trzymała telefon.
-Dzięki Janette- dziewczyna podniosła swoje zielone oczy i podając mu butelkę uśmiechnęła się.
-Znów mi dziś dziękujesz. Nie ma za co.- odpowiedziała siadając na skórzanym fotelu w pobliżu grających chłopców.
Po schodach schodził Niall,ale widząc siedzącą tam blondynkę odrazu umilkł. Siadł na schodach i przyglądał się jej poczynaniom.
Harry chciał zawołać Nialla aby mógł przedstawić chłopakom Jeannette. Idąc po schodach sędział na nich blondyn.
-Horan, chodź na dół muszę wam kogoś przedstawić.
- ...
- Horan? Horan! - Wydarł mu się Harry koło ucha. Niall podskoczył jak poparzony, a swoje spojrzenie skierowała nawet blondynka. Jeannette wstała z fotela. Miała na sobie dżinsy, białą koszulę  i czarną marynarkę. Jakby nie patrzeć- styl Harrego.
-Chłopacy możecie się na chwilę ogarnąć.?- zapytał Harry.
-Yhym.. zaraz.
-Już to skończymy.- Zdenerwowany Harry chciał już coś powiedzieć, ale Janette przyłożyła mu rękę do ust. Rzuciła spojrzenie coś w stylu 'ja  to załatwię'. Podeszła do telewizora  i tak bezceremonialnie go wyłączyła.
-Co ty do cholery robisz, Styles?- krzyknął zbulwersowany brunet.  Lustrując ją wyrokiem przejechali po jej nogach, tłowiu, spojrzeli zdziwieni nie dostrzegając w kobiecie stojącej przed nimi Harrego.
-Hay chłopcy.
- Cześć..- odpowiedzieli zdezorientowani.
-Od dzisiaj to ja będę układała Ci włosy- wskazała na czarnowłosego- zresztą Twoje też.- rzekła do bruneta.
I ja zajmuję wszystkimi sesjami fotograficznymi.- uśmiechnęła się wesoło, gdyż to co tarcz mówiła wywoływało niezwykle napady śmiechu u Harrego, Liam i Lou. Lou nie miała za złe Janette, za to co powiedziała. W prawdzie były to tylko słowa, a blondynka i tak nie miała zamiaru wyręczać Lou z jej pracy.
-To tyczyło się również do Ciebie blondynku- dokończyła Janette.- za godzinę zaczyna się wasza sesja zdjęciowa- teatralne spojrzała na zegarek- Zapomniałam dodać rozbierana sesja zdjęciowya- chłopcom mało oczy nie wyszły na wierzch.
-Sesja na cele charytatywne. Nie moja wina, że nie słuchaliście Liama kiedy do was to mówił. No  i ostatnia najważniejsza rzecz: ja tą sesję poprowadzę.- uśmiechnęła się zwycięsko. W głowach chłopaków krążyły myśli coś w stylu- O Mój Boże, mamy rozebrać się do naga przed tą laską?!- Blondyn głośno przełknął ślinę.
-Dobrze chłopcy możecie iść się przygotować.- wstali już i chcąc iść na górę, zatrzymała ich Janette:
-Wait. Żartowałam chłopcy. Bynajmniej z Tą sesją- uśmiechnęła się na samą myśl o ich wyrazie twarzy kiedy im o tym powiedziała.
-Za to reszta miała zamiast niezły ubaw z was.- spojrzała się w kierunku Harrego gdzie stała cała trójka, a uśmiech rozrywał im twarz.
- Jak się bawiliście?- odpowiedział zbulwersowany czarnowłosy.
-Bardzo dobrze. Niezłość się, bo masz taką piękną twarzyczkę- mówiła gładzac go po policzku.
-Jestem Zayn.
-Cześć Zayn. Miło Cię poznać. Jestem Jeannette.- uśmiechnęła się podając mu rękę.
-Kim jest uroczy brunet w paski?
-Jestem Louis. Louis Tomlinson. -Miło Cię poznać Louis. Jestem Jeannette. - dziewczyna wyciągnęła rękę.
-Cześć- odezwał się nieśmiało blondyn.
-Hay. Jak masz na imię?
-Jestem Niall.
-Niall Horan- dokończyła blondynka.
-Miło Cię poznać Horan- rzuciła nie całkiem obojętnie. Kiedy spojrzała w jego oczy dostrzegła ten sam błysk w oku. Widziała go już. Tylko że wtedy jego włosy były proste, teraz grzywka była postawiona na żel do góry co sprawiało, że wyglądał bardziej seksownie i dojrzalej.
-Witaj ponownie James- szepnęła mu do ucha poczym ukradkiem przyciągnęła mu subtelnie po policzku.
-Harry pokażesz mi swój pokój?- zapytała blondynka odchodząc od Nialla.
-Jeśli chcesz.
-Chłopcy za pół godziny musimy wyjeżdżać. Idźcie się szykować.- rzekł Liam.
Kiedy Jeannette wchodziła do pokoju Harrego, ostatni raz popatrzyła się na zamykające się drzwi od pokoju Horana.
-To Twój pokój?
-Yup.
-Jest super. Sam go urządzałeś?
-Chłopaki mi pomagali.
-Nie myślisz, że trzebaby tu trochę posprzątać i przewietrzyć?
-Dawno nie byłem tu.. znaczy mówiąc dawno mam na myśli 3 dni temu.
-Rzeczywiście dawno- zaśmiała się brunetka podchodząc do okna i je otwierając. Kiedy po chwili się obróciła Harrego już nie było, ale za to było słychać muzykę i lejącą się wodę spod prysznica.
Dziewczyna, otworzyła drzwi balkonowe wychodząc na zewnątrz. Powietrze uderzyło w jej rozgrzane ciało. Delikatny wietrzyk wpletł się w jej włosy. Usiadła na wiklinowym fotelu i odchylając głowę przymknęła oczy. Po niezbyt długim czasie poczuła ciepłe dłonie na jej oczach.
-Zwariowałaś? Chodź do środka.
-Ale o co chodzi?- zapytała wstając z fotela.
-O to, że zaraz się przeziębisz.- Odpowiedział stanowczo szatyn. Jeannette tylko zagryzła wargę. Harry zawsze uważał, że zagryzanie warg przez dziewczyny jest sexowne. Zbliżyły się do niej i mocno przytulił.
-Martwię się o Ciebie.- wyszeptał jej do niej ucha. Janette jeszcze bardziej wtuliła w jego silne ramiona.
-Harry..?- wymruczała cicho.
-Hmmm?- Blondynka odchyliła się do tylu spoglądając w jego zielone oczy. Cały czas obejmowała dłońmi jego plecy, jakby bała się, że teraz odejdzie.
-Yyy.. Bo ten.. Kim.. Kim ja dla Ciebie jestem? Jako kogo mnie traktujesz?
-Eee..- chłopak kurczowo podrapał się po karku- tak właściwie to sam nie wiem, ale strasznie mi się podobasz.- odpowiedział  zbliżając swoje usta do jej twarzy. Powoli całował jej ciepłe wargi. Dziewczyna odwzajemniała każdy jego pocałunek. Tą chwilę przerwało pukanie do drzwi. Oboje  odsunęli się szybko od siebie.
-Gotowi?- zapytał Liam wychylając głowę zza drzwi.
-Już idziemy.- Harry przepuścił dziewczynę w drzwiach, która uważnie szła w butach. Miały one swoją wysokość i sprawiały, że Jeannette czuła się w odpowiednim stopniu niepewnie.
*
Blondynka siedziała na kanapie trzymając na kolanach małą Lux. Wszędzie było mnóstwo ludzi. To ilu ich pracowało, żeby jeden koncert mógł się odbyć było naprawdę przerażające.  Co chwila szedł ktoś kto na pozór wydawał się grać ważną rolę w przygotowaniu tego. Z pomieszczenia wyszło 4 chłopaków, a może to mężczyźni? Byli młodzi i zresztą tak wyglądali.
- Lux!- wykrzyknął radośnie jeden z nich. Dziewczynka uniosła wysoko rączki i ciesząc się z widoku chłopaka wypluła smoczek. Chłopak pochwycił dziewczynkę i zaczął kręcić się z nią wokoło  własnej osi.
-Cześć- przywitał się nieśmiało jeden z nich.
-Czeeeść- przyciągnęła sylabę.
- Jestem Josh Devine.- wyciągnął do niej rękę.
-Jeannette.- uśmiechnęła się.
-Co tutaj porabiasz? - zapytała widząc,  że pozostała trójka w najlepsze bawi  się z Lux.
-Jestem perkusistą w zespole chłopaków.
-O yeah! Perkusja.
-Grasz?
-Nie, ale zawsze chciałam się nauczyć.
-Cóż.. To nie problem. Mogę Cię nauczyć.
-Wiesz, ja jestem tutaj tak jakby przelotnie. Dziś wracam do domu.
-Wielka szkoda.
-Wiem.
-Chłopaki! - krzyknął Josh  w zespole stronę bawiącej się czwórki. Machnął ręką na znak, że mają przyjść. Jeden z nich wziął małą na ręce i podeszli w stronę stojącej dwójki.
-To jest Jeannette.- przedstawił Josh blondynkę.
- Sandy - basista - odpowiedział chłopak trzymający na rękach Lux. Dziewczynka trzymała swoje malutkie rączki na jego policzkach.
- Dan - gitarzysta - chłopak wyciągnął do niej rękę.
-Miło mi Ci poznać.
- Jon, klawiszowiec- przedstawił się krótko ostatni z nich.
-Miło was wszystkich poznać. Aczkolwiek nigdy nie myślałam, że was spotkam. - uśmiechnęła się pokazując swoje ząbki.
-Spotykamy na ogół dużo dziewczyn. Ciągle gdzieś jeździmy.
-Niedługo pewnie ruszacie z nową trasą koncertową?
-No do trasy jeszcze trochę zostało. Zaczynamy dopiero w lutym.
-No to jeszcze trochę czasu macie.
-Josh, Dan, chłopaki za chwilę wchodzicie.- krzyknął jakiś mężczyzna.
-Dobra, idziemy.- odpowiedzieli.
-Miło nam było Cię poznać. Mamy nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
-Ja też.- uśmiechnęła się, zabierając śpiącć Lux z rąk chłopaka.
-Dzięki- szepnęła.
*
- Jak to zrobiłaś?- zapytała weź.zdziwiona Lou.
-Co?
- Jak sprawiłaś, że ona teraz śpi?
-To chłopcy  którzy grają w One Direction.
-Poznałaś instrumentalistów?
-A coś w tym dziwnego?
-Szybko zawierasz znajomości- uśmiechnęła się wstając.
-Chodź musimy szykować stroje. Janette nic już nie odpowiedziała, tylko posłusznie poszła  zaraz za Lou.
*
Wychodząc z areny przy drzwiach było pełno fotoreporterów. Wszyscy się zresztą tego spodziewali. Bus był podstawiony pod samo wejście.  Ochroniarze starali, się ograniczyć dostęp do zespołu. Kiedy wychodzili, Harry odruchowo złapał Janette  za rękę.
Kiedy wsiedli do busa, Harry był w pełni świadomy, że robią im zdjęcia dlatego ją przytulił.
To było dziwne posunięcie lecz to była cześć planu.
-Janette?
-Hmm..?
-Informowałaś swoich współlokatorów, że Cię dzisiaj nie będzie?
-Jasne.- odpowiedziała, kiedy auto wjechało na posesję chłopców. Kiedy wszyscy weszli do domu było czuć zapach smakowitych potraw.
Każdy z obecnych tam rzucił znaczące spojrzenie. Kiedy weszli do kuchni okazało się, że sprawcą tego zapachu jest mama Harrego.
-Witajcie!- przywitała ich radośnie kobieta- pewnie jesteście wszyscy głodni? Siadajcie do stołu, zaraz podam obiad.
-A może dasz mi się, ze sobą przywitać?- Skrócił Harry.
-Jasne, tylko może najpierw przedstawisz mi tą młodą damę u twojego ramienia?
-Eeee..
-Harry? Chcesz mi coś powiedzieć? - Liam chcąc uniknąć kłopotliwej sytuacji wtrącił się do rozmowy:
- To jest dziewczyna Harrego, Jeannette.
-Jeszcze 2 dni temu twierdziłeś, że nie masz dziewczyny- skwitowała kobieta.
-Cześć Jeannette, cieszę się, że mogłam Cię poznać.
-Ja również.
-Mów mi Annie.- dziewczyna odpowiedziała tylko uśmiechem.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale moglibyśmy już iść jeść. Jestem głodny- wtrącił się oburzony Niall.
-Oczywiście Horan- skomentował uśmiechnięty  Louis. - wszyscy udali się w kierunku salonu. Pozostała tylko Janette, która nalewała soków do szklanek. Ktoś wpadł do kuchni w poszukiwaniu czegoś konkretnego.
-O Horan.- uśmiechnęła się cwano dziewczyna.
-Wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz. Kim ty jesteś?
-Jestem Janette. Ale cieszę się, że wkońcu mogę poznać twoje prawdziwe imię.. JAMES.
-Naprawdę to ty? Wtedy miałaś inny kolor kwłosów i oczy.
-Wkońcu kiedyś trzeba zmienić coś w sobie.
-Horan zginąłeś?
-Już idę!- krzyknął chłopak zbierając ze sobą dzbanek, wyszedł.
*
Ciałem dziewczyny rządził strach. Zastanawiała się jak mogła być tak uległa i zostać tu kolejny dzień. Ale trudno było odmówić mamie Harrego. Sytuacja była wręcz przerażająca. Janette stała w łazience trzymając w ręce.. Test ciążowy. Blondynka zamarła kiedy po 20 minutach czekania na białym pasku pojawiły się  dwa niebieskie paseczki. Ciśnienie w jej żyłach momentalnie wzrosło. Do oczu cisnęły się łzy, choć dziewczyna widziała że musi je powstrzymać, gdyż na dole znajduje się mama Harrego. Jej postanowieniem było jak najszybciej wziąć pieniądze za dwa dni usług i wrócić do domu, nie podawając przyczyny. W domyślań Janette wnioskowania padały na jej byłego chłopaka. Była prawie pewna, że on jest ojcem jej dziecka. W pewnym momencie usłyszała ciche pukanie do drzwi.
-Janette.. wszystko w porządku?- usłyszała przyjemny głos Lou.
-Tak, tak już idę. - dziewczyna wstała z krawędzi wanny na której siedziała i wyszła. Jej roztargnienie i nieuwaga sprawiły, że zwiększyła do maksimum możliwość informacji o jej ciąży, zostawiając test, w widocznym miejscu w łazience.  Do domu wszedł rozzłoszczony Harry.
-Czy oni naprawdę muszą tak nam zatruwać życie?- krzyknął rzucając gazetę na stół. Janette wzięła gazetę dokładnie ją oglądając. Były w niej zamieszczone dwa zdjęcia jej i Harrego kiedy chłopak trzyma ją za rękę i kiedy ją przytula. Informacjami jakie przeczytała w gazecie była bardziej  zaszokowana niż zła. Harry prawie natychmiast udał się do łazienki ciągnąc za sobą Liama.
-Wszystko się udało. W gazecie są nasze zdjęcia razem.
-No to brawo powinieneś być z siebie dumny bro.- chłopak przybił mu piątkę.
-Ey, Liam co to jest?- zapytał wskazując na przedmiot leżący na szafce.
-Eee.. Wyglada to jak test ciążowy, wydaje mi się, że jest to test ciążowy i jestem pewny, że jest to test ciążowy.
-Co? Test ciążowy?
-Yhym.. I z tego co tu pisze- popukał palcem w ulotkę-  wynika, że dwie kreski to wynik pozytywny. Ile tam masz kresek?
-Eee.. Dwie.
-Ktoś jest w ciąży.
-Napewno nie moja mama- skwitował Harry.
-Napewno nie Lou. Ona ma dziecko i..
-Poczekaj. Lou!- krzyknął Harry.
-Co tam?- za drzwi wyłoniła się głowa Tomlinsona.
-Nie ty- odburknął Harry. Po chwili do łazienki weszła Lou, zamykając za sobą drzwi.
-Wiem Lou, że to jest dość intymne..- zaczął Liam.
-Jesteś w ciąży?- zapytał prosto z mostu Harry.
-Nie. Skąd te podejrzenia.
-Jeannette- powiedzieli równocześnie chłopcy rzucając sobie znaczące spojrzenia.
-Janette jest w ciąży?- zapytała Lou.
-Na to wygląda.
-Nie wiedziałem, że ciążą jest wykrywalna w teście ciążowym już dwa dni po stosunku. - odpowiedział zdziwiony Harry.
-Nie idioto. To nie możliwe.- odpowiedziała Lou.
-To nie ja jestem ojcem jej dziecka?
-Na 100% nie.
Widziałam, że wasz plan się powiódł.
-Tak.- odpowiedział zamyślony Harry.
-Wiecie co chłopcy? Wydaje mi się, że teraz to nie będzie takie proste wywieźć ją stąd pod pretekstem ciągłego ataku reporterów, fotografów i tak dalej. Ona jest w ciąży. Będzie chciała teraz zostać tu. Tymbardziej, że ona utrzymuje swoich lokatorów.
-I ma pracę, do której nie powinna uczęszczać będąc w ciąży.- dokończył Liam.
-Choćby nie wiem co nie pozwolę, żeby ona tam pracowała. Wkońcu taki był plan: uchronić ją od tej pracy, tymbardziej, że ona teraz jest w ciąży. Utrzymanie Mariusa i Annabel pokryje ja. A Janette musi zamieszkać z nami. Trzeba jej pomóc.
-Harry od kiedy ty taki opiekuńczy?
Zwróć również uwagę, że to jej życie i ona ma prawo o nim decydować.
-Ale nie pozwolę, żeby sama je sobie zniszczyła- odpowiedział lekko poddenerwowany Harry, wyrzucając test do kosza, opuścił łazienkę.
*
Tuż po obiedzie mama Harrego, spakowała swoją torbę i wyjechała tak jak planowała.
Harry wziął Janette do swojego pokoju pod pretekstem rozmowy.
-Siadaj.- dziewczyna posłuszni usiadła na łóżku. Loczek cały czas krążył po pokoju, głęboko się nad czymś zastanawiając.
-Jeannette, zapłacę Ci za te dwa dni tak jak obiecałem oczywiście, dopłacając dzisiejszy dzień, ale jest jeden mały problem.
-Jaki?
-Nie możesz już tam więcej pracować.
-Słucham?! - dziewczyna niemal krzyknęła.
-Nie możesz już tam pracować choćby ze względu na mnie. Gdyby media dowiedziały się, że dziewczyna z którą się spotykam pracuje w tym klubie, nie miałbym ani ja życia, ani ty.
-I ty myślisz, że ja tak po prostu rzucę tą pracę?
-Tak. Tak właśnie myślę.
-No chyba sobie kpisz. Nie rzucę tej roboty tylko ze względu na Annabel i Marius'a są dla mnie jak rodzina. Poza tym oni mają tylko mnie, a ja ich. Nie mogę teraz tak poprostu zostać bez pracy- oczy blondynki zaszły mgłą i pojawiły się tam łzy.
-Proszę daj mi skończyć.
-Nie chcę Cię słuchać- dziewczyna wstała i chciała już wyjść, kiedy Harry zagrodził jej drogę.
-Proszę.- szepnął jej do ucha.
-Słucham. Co chcesz mi jeszcze powiedzieć?- wykrzyczała mu to prawie w twarz.
- Nie denerwuj się to może zaszkodzić Twojemu dziecku- powiedział ze spokojem, kładąc jej rękę na brzuchu.
-Skąd wiesz o dziecku?
-Zostawiłaś test ciążowy w łazience.
-Proszę nie mów nic nikomu.
-Nie mam zamiaru- cicho szepnął chłopak przytulając jej drobne ciało do siebie.
-Pamiętasz jak dzwoniłaś po taksówkę, na imprezie w Halloween?
-Tak. Powiedziałam wtedy, że jestem w ciąży i mi nogi puchną.
-Wykrakałaś.
-Ugh.. Tak wiem.
-Usiądziemy? Pogadamy na spokojnie? - dziewczyna odpowiedziała tylko skinieniem głowy.
- Gdybyś wróciła do tej pracy marnie by wyglądało Twoje życie. Niektóre fanki naszego zespołu są naprawdę nieobliczalne. Sama szykujesz na siebie bat. Nie pozwolę Ci drugi raz odejść i nie będę stał i patrzył jak niszczysz sobie życie. Celowo chciałem zmienić Twój wygląd  żeby nikt Cię nie rozpoznał i nie pozwolę Ci tam wrócić. To był pierwszy powód. Drugi to taki, że już nie mamy życia. W gazecie pojawiły się nasze zdjęcia, teraz hieny chodząza Tobą, śledzą cię, obserwują z kim się spotykasz, stoją pod domem, tak będzie. Moja propozycja jest żeby stąd wyjechać, odciąć się od nich, na dwa tygodnie.
-Nie mogę ich tak zestawić. Annabel i Marius mnie potrzebują.
-Ciebie czy Twoich pieniędzy?- to pytanie kompletnie zbiło ją z tropu.
-No właśnie. Te same pieniądze my im możemy dać. Damy im pieniądze, zostawiamy na dwa tygodnie samych, poradzą sobie. Ty będziesz ze mną, z nami.
-Nie chcę, ani nawet nie mogę wziąć od was pieniędzy.
-Dlaczego?
-A po dwóch tygodniach wrócę do siebie, będę  bez pracy, bez środków do życia, a potem będę musiała utrzymać jeszcze jednego człowieka więcej.
-Jeannette.. Pomogę Ci.
-I co będziesz udawał, ojca mojego dziecka.
-Jeśli będzie trzeba.
-Kompletnie zwariowałeś.
-Nie, poprostu chcę ci pomóc. Już nigdy więcej nie dopuszczę, żebyś oddała, się za pieniądze.
-A ja myślałam, że jesteś totalnym dupkim i kretynem.
Daj mi to przemyśleć...- Harry nic nie odpowiedział, tylko spuścił głowę patrząc w podłogę. Kiedy dziewczyna opuściła pomieszczenie i schodami zeszła na dół, do pokoju wszedł Liam, a po chwili reszta chłopców.
-Wszyscy?
- Wiesz Harruś powinieneś nas za to przeprosić. Nic nam nie powiedziałeś, poczuliśmy się bezużyteczni i niepotrzebni- zaczął Louis.
-Przepraszam was chłopaki. Poprostu nie widziałem, jak mam to zrobić. Co miałem iść i wam powiedzieć, że muszę ją przekonać, żeby z nami zamieszkała, bo jest prostytutką i nie chcę dopuści żeby nadal nią była?
-Najlepiej trzebabyło nam powiedzieć wszystko od początku.- odpowiedział Horan. 
-Wiem chłopcy, przepraszam.
-Następnym razem zawsze nam mów, zrozumiemy.
-Wkońcu jesteśmy twoimi przyjaciółmi.- dodał Zayn.

~~~~~~

Witajcie kochani!
Napewno zaskoczył was tytuł, pewnie spodziewaliście się czegoś w stylu 'rozdział 16', a tu 'epilog'.
Zakończenie jest chyba oczywiste. Jeannette zgodziła się na propozycję Harrego.

Wiem, że to wyszło strasznie denne, bloga przewidywałam na jeszcze mniej więcej 30-40 rozdziałów, dlatego epilog nie ciągnie za sobą, żadnego konkretnego zakończenia, ani morału. To jest strasznie długi rozdział, a raczej epilog najdłuższy post (22957 znaków :D), który napisałam i poprostu nie miałam siły opisywać uczuć, a nie chciałam rozdzielać tego na dwie części. Zdaję sobie sprawę, że to jest słabe i nie odczuliście tych emocji,  jakie chciałam i powinnam wam pokazać. Za to bardzo przepraszam.

Byłam strasznie dumna z ostatniego rozdziału i postanowiłam nie kończyć bloga, ale patrząc jak rozwija się liczba komentarzy i czytających postanowiłam odpuścić. Wiem, że komentarze to nie wszystko, ale one dawały mi taką jakąś wewnętrzną siłę.

' Kiedy myślisz, że to już koniec, pojawia się nadzieja. Kiedy nadzieję już masz, pojawia się koniec.'

Moja sytuacja była identyczna. Kiedy skończyłam pisać ostatni  rozdział miałam tą nadzieję. Kilka dni po opublikowaniu rozdziału przyszedł koniec.
To jest mój koniec. Kończę z Bloggerem.
Może kiedyś powrócę.
Ale nie jako Karlee.
Zacznę od początku.

Ja poprostu minęłam się z powołaniem.
Strasznie ciężko mi to pisać. Będę za wami tęskniła. Wpadnę czasami zajrzeć tu do was. Mam nadzieję, że będzie jeszcze ktoś tam i o mnie nie zapomnicie.

Kocham was i dziękuję za wszystko.
Dziękuje za wasze komentarze, dziękuje Amy, za wspaniałą współpracę i Majce, bo ona też wiele dla mnie zrobiła.
Przepraszam was jeśli są jakieś błędy, nie chce mi się już tego poprawiać.

Życzę wam weny i wszystkiego dobrego.
Kocham was.
Karlee.

wtorek, 19 marca 2013

... a usta miał jak tysiące kawałków czekolady! - #15

"Kto otrzymawszy pocałunek nie sięga po więcej, z pewnością nie jest warty tego co otrzymał." - Autor nieznany

Dziewczyna powolnym krokiem zbliżała się do drzwi w których miał czekać mężczyzna. Mimo iż to kolejny jej raz, nadal odczuwała ten sam stres co za pierwszym razem. Był może on nawet większy. Strach się nasila, a serce nie przestaje szybciej bić. Powoli uchyliła drzwi do ciemnego pomieszczenia. Było słychać spokojną muzykę, zapalone świece.. w powietrzu unosił się zapach truskawek.
Te czynniki były powodem jeszcze większego strachu. Powoli uchyliła drzwi i weszła do pomieszczenia. Zostawiła je  uchylone na wypadek gdyby  musiała uciekać. Bo cóż można się spodziewać po takim mężczyźnie. W końcu przyszedł on tu dla zaspokojenia WŁASNYCH  potrzeb.
Drzwi z impetem zamknęły się. Jeannette aż podskoczyła. Strach ogarniał całe jej ciało. Nie widziała co ma teraz stać. Iść w głąb pokoju- to mogło być zbyt ryzykowne.Stała w bezruchu czekając, na szalonego klienta. Kiedy poczuła dłonie na swej talii, głośno przełknęła ślinę. Zawsze tak robiła kiedy się bała. Osoba stojąca za nią przylgnęła swoim ciałem do niej. Po chwili czyjeś usta były przy jej uchu.
-Czuję Twój strach, wiem, że się boisz, a Twoje serce bije szybciej. Powiedz dlaczego?
-Bo.. to wszystko.. nigdy jeszcze tak nie było.
-Tak dobrze czy tak źle?- w tym momencie chłopak zaczął całować ją po szyji, za uchem.
-Było to całkiem przyjemne.
-Po dwóch miesiącach Cię mam. Teraz musisz żyć, ze świadomością, że jestem w Twoim życiu. Już nie popełnienię tego samego błędu.. już nigdy nie pozwolę Ci odejść.- gwałtownego obrócił ich ciała i przywarł jej ciało. Ściana była zimna, a ciało Jeannette rozgrzane, co w pewien sposób dawało jej ukojenie. Jego usta były  zwilżone, pachniało od niego truskawkami, a wargi miał ciepłe. W jednej chwili zaczął ją całować. Chłopak poczuł coś w rodzaju spełnienia. Uniósł ręce Janette do góry. Nie przerywając pocałunku, powoli palcem zjeżdżał wzdłuż jej ręki, co momentami ją łaskotało. Chłopak przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Położył jej ręce na pośladki i podniósł. Dziewczyna opletła jego ciało swoim nogami, wplatając palce we  włosy. Chłopak przerwał pocałunek, zagłębiając swój wyrok w jej oczach. To jedyne co światło świec pozwalało mu dostrzec.
-Masz piękne oczy.- jego słowa były wiadome dla niej, aczkolwiek sprawiało to przyjemności słyszeć to z jego ust.
-Masz słodkie usta.- odpowiedziała, ponownie łącząc ich w chwili namiętności. Zdawałoby się, że do zamierzonego stosunku, w którym celu miała zjawić się tu dziewczyna nie dojdzie w tak szybkim tempie. Myśl każdego dojrzewającego  chłopaka skupia się na seksie a nie na całowaniu i prawieniu sobie komplementów, prawda? Chłopak usadowił się na znajdującym się tam łóżku, dziewczyna zajmowała teraz miejsce na jego kolanach. Janette zaczęła powoli rozpinać guziki jego koszuli.
- Poczekaj.. Jeannette.
-Na co?
-Bo ja nie przyszedłem tu żeby uprawiać  z Tobą seks.
-Więc po co?
-Chciałem porozmawiać.
-Jeśli chciałeś ze mną porozmawiać nie mogłeś przyjść po pracy?
-Gdybym chciał z Tobą porozmawiać, to ty nie chciałabyś ze mną rozmawiać.
-Nie rozumiesz, że ja będąc tu z Tobą zarabiam pieniądze, a ty przeszedłeś tylko porozmawiać.- w głosie Janette było słychać smutek. Stracony czas i kasa, której nie zarobiła była nie była jedynym powodem. Wręcz poprostu było szkoda, że nie dojdzie między nimi do żadnego stosunku. Wkońcu chłopak świetnie całował.
-Rozumiem to i dlatego postanowiłem zapłacić Ci za tę noc jak za dwa dni pracy, ale mam swój warunek.
-Słucham
- tej nocy i cały jutrzejszy dzień musisz być do mojej dyspozycji.
-Eeee..
- Chcę żebyś widziała, że nie mam zamiaru wykorzystywać ciebie pod względem seksualnym, ani nie oddawać Cię nikomu innemu. Będziesz cały czas ze mną.
-Obiecujesz?
-Tak.
-Dobrze. Zgadzam się. Wiesz, chciałabym zobaczyć Cię i poznać Twoje imię.
-Jestem Harry. Harry Styles.- chłopak zapalił lampkę ukazując burzę swoich loczków.
-No to miałeś rację, że nie będę chciała z Tobą rozmawiać. - dziewczyna gwałtownego wstała idąc w kierunku drzwi.
-Jeannette proszę porozmawiajmy.
-Wyjechałam chciałam zapomnieć. Prawie mi się to udało. Musiałeś wszystko popsuć?- chłopak złapał dziewczynę za nadgarstki i ponownie tego dnia przywarł ich ciałami do ściany. Zagryzając jej dolną wargę, powoli zaczął całować jej ust. Po chwili Janette była bardziej zachłanna. Całowała bez opamiętania. Delikatnie rozchyliła usta pozwalając, był Harry  wsunął jej swój język do buzi. Błądziła rękami po jego torsie, a on swoimi rękami delikatnie gładził prawie jej nagie pośladki.
-Proszę zostań.
-Pod warunkiem, że nie będę miała styczność z resztą Twojego zespołu.
-Tego niestety nie mogę ci zapewnić. Ale mogę Ci zapewnić zmianę koloru włosów i oczu.
- Jeśli tak mówisz to.. okey.
-Więc.. tam leży twój strój na ten wieczór. Chciałbym żebyś go założyła.
-Dla ciebie zawsze- uśmiechnęła się patrząc w jego wesołe oczy.

- Gdzie tak właściwie jedziemy?- zapytała Janette znudzona drogą.
-Gdzieś gdzie zapomnisz o życiu codziennym.
-Dlaczego mnie zabrałeś stamtąd? Przecież wcale mnie nie znasz.
- .....
-Harry?
-Okey, okey. Poprostu nie mogę..
-Czego?
-Nie mogę tak żyć. Nie mogę żyć bez Ciebie. Nie potrafię.
-Ale... - dziewczynie momentalnie zaschło  w gardle.
-Ciiii.. Proszę nic nie mów. Chodź ze mną.- Harry wyciągnął do niej rękę chcąc wyprowadzić ją z samochodu.
-Morze..- Szepnęła cicho Jeannette. Chłopak wyciągnął koc z bagażnika samochodu i zaczął prowadzić ją na plaże. Śniegu nigdzie już nie było, temperatura wynosiła 8°, mimo, że średnia temperatura w grudniu to 6°C, to nie jedne kraje chciałby, żeby u nich było tak ciepło. Wiatr, którego nie było sprawił, że wydawało się że jest jeszcze cieplej. Janette usiadła na kocu ciągnąć za sobą za ręke Harrego. Siedziała między rozłożonymi nogami chłopaka, który obejmował ją z pasie, a głowę trzymał między jej szyją a ramieniem. Czuł jak jej włosy łaskoczą jego twarz, lecz to całkiem mu nie przeszkadzało.
-Wiesz.. Kiedy zniknęłaś, nie widziałem co się stało, dlaczego. Dowiedziałem się tylko że się wyprowadziłaś.
-Wyprowadziłam?
-Tak.. Tak mi powiedziała twoja matka.
-Taaak.. Mogłam się tego spodziewać.
-Coś nie tak?
-Po tym jak mnie wywalili ze szkoły wyrzuciła mnie z domu.
-Dlaczego?
-Nie wiem..  Chyba dlatego że byłam dla niej obciążeniem.
-Co się potem stało?
-Wprowadziłam się do nowego mieszkania.
-Tak całkiem sama?
-Nie. Mieszkam z Annabel i Mariusem.
-Kto to?
-To dwójka nastolatków z dworca.
-Przygarnełaś ich.
-Uważasz, że to zła decyzja?
-Nie skądże. Nie mam zamiaru podważać Twoich autorytetów.
-Cieszę się.- między nastolatkami zapanowała cisza. Wprawdzie żadne z nich nie pytało o słowa, które wypowiedział Harry w samochodzie. Poprostu większość tego czasu, który tam spędzili, spędzili na milczeniu. Przecież milczenie jest złotem, prawda?
-Harry..?
-Yhym..?
-Często tu przyjeżdżasz?
-Zawsze kiedy nie wytrzymuję napięcia.
-Zabierz mnie do domu, proszę.
-Jeśli takie jest Twoje życzenie.- chłopak podniósł się pierwszy. Zaprowadził ją do samochodu, sam chowając ówcześnie koc. W samochodzie było bardzo gorąco wporównaniu do otoczenie poza kabiną wozu.
Nic dziwnego że dziewczyna szybko zasnęła. Sama praca tancerki w takim klubie jest bardzo męcząca. Chłopak nie znając adresu dziewczyny zabrał ją do siebie. Tak czy tak, taki był jego plan. Wziął śpiącą Jeannette do domu, gdzie zaniósł ją do swojej sypialni. Kiedy schylił się do niej, by pocałować ją w czoło, złapała go  za rozpiętą marynarkę mówiąc:
-Proszę zostań.
-Jesteś zmęczona powinnaść iść spać.
-Nie mów mi co mam robić, dobrze? Nie chcę być tej nocy sama. - Trzymając go za marynarkę przyciągnęła bliżej siebie. Zaczęła go delikatnie całować. Harry strudzony staniem, nad łóżkiem pospiesznie ściągnął buty, kładąc się jak najdelikatniej na niej. Rozpinała guziki jego koszuli, tak jakby bała się że Harry zaraz jej ucieknie. Aczkolwiek nie była świadoma, że Harry nigdzie nie ma zamiaru się wybierać. W głębi pożądał jej ciała, ale trzymał się obietnicy, którą jej złożył. Nie miał na celu jej wykorzystać. Przetoczył się wraz z Janette trzymając ją za biodra usadowił na swoim brzuchu. Gładził swoim palcami jej delikatnie ramiona. Co chwilę przez chciało dziewczyny przechodził dreszcz spowodowany dotykiem lokatego.
-Jesteś tego pewna? - zapytał opierając swoje czoło o jej i spoglądając niepewnie w jej głębokie oczy* (metafora).
-Nie traktuj mnie jak małej dziewczynki.
-Jesteś małą dziewczynką- odpowiedział kontynuując poprzednią czynność.

Delikatnie jeden promień  słońca rozpłynął się po jej twarzy. Otworzyła delikatnie oczy. 'To nie jest mój dom'- pomyślała. Pomieszczenie było duże i przestronne. Było zupełnie inne kolorystycznie w porównaniu do jej pokoju. Towarzyszem który teraz spał obok, był chłopak z potarganymi lokami. Janette uśmiechnęła patrząc  na słodko śpiącego Harrego. Ułożyła głowę na jego torsie, przytulając do niego swe ciało. Harry obiał ją ręką gładzaą jej nagie plecy.
-Nie śpisz?- zapytała.
-Już nie.- dziewczyna podniosła swój wyrok i odchyliła głowę do tylu patrząc w jego zielone oczy. Oboje powoli zbliżali swój wyrok, kiedy tak nie spodziewanie ich usta zetknęły się.
-Dziękuję.- powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
-Wiesz.. Czuję się jakbym Cię znał latami, a ty byłabyś moją dziewczyną nie wiem jak długo.
-Może dlatego, że nie wiem dlaczego ciągle się całujemy.
-Może dlatego, że jesteś piękna- szepnął odgarniając  jej włosy za ucho. Dziwne to by było gdyby teraz jej nie pocałował. Choć nikt nie zna przyczyny - nawet oni sami - dlaczego ciągle się całują dawało to przyjemne uczucie bezpieczeństwa. 
-Jakie plany na dziś?
-Najpierw musimy popracować nad Twoim wyglądem, a potem to niespodzianka.
-Jest coś ze mną nie tak?- zapytała niepewnie.
-Wszystko jest wporządku tylko nie chcę, żeby ludzie cię poznali.
-Rozumiem, tylko mam jeden mały problem.
-Słucham?
-Bo mój strój..
-Narazie muszę Ci zaoferować szlafrok, a potem to dostaniesz strój.
-Dobrze.

~~~~~
Okay! Witajcie kochani ;D

Jestem nadzwyczaj w dobrym humorze, bo jestem nadzwyczaj dumna z tego rozdziału.
Zastanawiam się czy spodziewaliście się takiego obrotu sprawy, ale mam nadzieję że wam się spodoba.
Postaram się dodać jak najszybciej następny rozdział.

Przepraszam za literówki, jeśli jakieś są :)
Karlee.

niedziela, 3 marca 2013

Tańcząca na pieniądzach.. -14

W wyniku tak silnego wiatru, jej pofalowane włosy były całkowicie rozwiane, a pożółkłe liście latały między ławkami parku.  Chmury  kłębiasto- deszczowe zapowiadały ulewny deszcz. Kto wie czy nie będzie to burza. Dziewczyna idąc w stronę nieszczęsnego klubu modliła się w duchu, aby okazało się, że niemoże podjąć tam pracy. Sama myśl o tym ją brzydziła. Tańczenie w skąpym stroju przed młodymi napaleńcami, tatusiami zmęczonymi po ciężkiej pracy lub poprostu starymi facetami obrastającymi w tłuszcz. Poklepywanie ją po tyłku, prośba o wypięcie tyłka lub obmacywanie to standardowe rzeczy w tego rodzaju klubie. W tak krótkim czasie jej życie zmieniło się o 360°. Janette nie mieszkała już z rodzicami, utrzymanie siebie należało teraz do jej własnych obowiązków, nie uczyła już się, a praca, którą miała podjąć była  najgorszą propozycją jaką kiedykolwiek mogłaby przyjąć..
Dziewczyna pociągnęła za klamkę. Jej odczucia były jeszcze gorsze niż za pierwszym razem kiedy tu wchodziła. W ciągu dnia muzyka nie grała tak głośno, tylko dość cicho- wystarczająco by móc rozmawiać. Ludzi nie było tak dużo.. spokojnie wszyscy siedzieli przy stolikach rozmawiając lub się śmiejąc. Janette rozejrzała się jeszczecraz dookoła poczym naciągnęła rękawy na dłonie i niechętnie ruszyła w konkretnym kierunku. Przy barze usiadła na miejscu na którym ostatnio siedziała. Obróciłam się w stronę sali. Obserwowała to co się tam dzieje. Na parkiecie jeśli tak to można nazwać tańczyło kilka par.

- Siła wyższa Cię zmusiła do powrotu tutaj?
-Tak, ja też się nie cieszę na twój widok.
-Normalnie napałasz miłością do mnie.
-No dobra.. koniec zabawy. Od kiedy zaczynasz?
-A kto powiedział, że wogóle 'zaczynam'?
-Z innego powodu byś tu nie przyszła.- nie odzywała się. Dobrze widziała, że mówiąc to miał  rację.
- Przyjdź w czwartek, omówimy szczegóły. Od piątku zaczyniesz.- Mruknęła ciche 'dobra' poczym zbierając swoje rzeczy skierowała się w kierunku wyjścia. Kiedy przeszła kilka metrów zatrzymała się.  Stała tak chwilę, ale po krótkim czasie obróciłam się. Koleś z uwagą przyglądał się jej. poczynaniom.
- Wiesz.. lubię cię..
- Eee...
-.. ale tak 50  metrów ode mnie.-  Wygladało to jak jakąś scenka z amerykańskiego filmu. Opuszczenie tego miejsca było w tym momencie najlepszym co możnaby teraz zrobić.  Przyprawiło by ją o jeszcze większą nienawiść do tego miejsca.

~~~~
Janette po powrocie do domu spędzała bezczynnie czas, który niemiłosiernie szybko leciał. Znudzona pogodą za oknem, totalną nudą usadowiła się na łóżku Annabel i Marius'a. Ze względu na tak wczesną porę na wielu programach leciały bajki. W normalnych realiach dziewczyna byłaby teraz w szkole, niestety wydarzenia sprzed kilku tygodni nie pozwalały jej na to. Na minimalne poprawienie humoru dobrym sposobem mogłaby być teraz muzyka. Wybrany kanał muzyczny prezentował się całkiem dobrze.
Rock'owe brzmienia idealnie pasowały do młodego, czystego głosu. Piosenka niestety szybko się skończyła, a pojawił się jakiś chłopak zapowiadający następną piosenkę. Z jego słów wynikało, że premiera była kilka dni temu. Kiedy na ekranie zobaczyłam One Direction 'Little Things' i wchodzących chłopaków do studia zamarła.  Tam był Harry i 'James'...
-God.. Nie  chcę na to patrzeć.- Widzenie chłopaków przyprawiało ją o dreszcze i sprawiało, że myślała o nich. 

~~~~

Mijały minuty , które   zamieniały się w godziny, godziny w dnie, a dnie w tygodnie. W tak szybkim  tempie, Janette nie zauważyła, że jej życie znów się zmieniło. Były tylko dom - praca, dom - praca i tak  przez cały czas. Dziewczyna na swoją 'pensję' nie mogła narzekać, bo jak na współczesne czasy była dosyć wysoka. Dodatkowo bynajmniej raz w tygodniu przychodził stały 'klient'. Był to młody chłopak, zaraz po studiach i chyba najlepszy flirciarz na jakiego mogła tu trafić. Sexowy brunet, który czarował dziewczyny wzrokiem. Lubił je nakręcać, a potem samotne i nieźle wstawione pozostawiał w barze. Nie praktykował, żadnych nowo poznanych dziewczyn, bo jak  twierdził woli te sprawdzone dziewczyny niż jakieś niedoświadczone małolaty.

~~~~
Rozpoczęcie znajomości z Annabel i Mariusem nie było złym pomysłem.
Annabel była naprawdę miłą i uczynną dziewczyną. W prawdzie na początku Janette miała wrażenie, że jest ciut nieśmiała, ale z biegiem czasu zmieniła co do niej zdanie. Obie świetnie się dogadują, poza tym ani ona ani jej chłopak nigdy nie sprawiali problemu. Kiedy wraca po nocnej zmianie z pracy zawsze czeka na nią śniadanie. Mieszkanie jest zawsze wysprzątane. Co mam ba myśli mówiąc wysprzatane? Bo co można sprzątać w mieszkaniu w którym  jest tak mało rzeczy....? Otóż w mieszkaniu wiele się zmieniło. Ściany zmieniły kolor, pokoje nie są już takie puste bo były tym teraz meble. Aczkolwiek
Janet ciągle dokupywała coś do swojego mieszkania to i tak była dumna z jego wyglądu.

-Ann, ja wychodzę.
- A kiedy wrócisz?
-Nie wiem jeszcze... w nocy albo rano. W każdym razie nie czekajcie na mnie, a jak wrócę to sobie coś zrobię do jedzenia- odpowiedziała poprzedzając pytanie Annabel. Obie się zaśmiały równocześnie.
-Tylko uważaj na siebie.-  pouczyła ją jak każdego razu kiedy Ta szła do pracy.
-Okey.- ucałowała ją w policzek poczym wyszła. Droga do klubu nie zajmowała jej więcej niż 20 minut. Spokojnym krokiem dążyła do wcale nie chcianej pracy. Do klubu weszła tylnim wejściem jak zwykle. Wychodząc jak zawsze z przedsionka na sale orientowała się czy jest duzi klientów i czy dziewczyny które tam są nie potrzebują pomocy. Jeannette że spokojem wkroczyła na zaplecze gdzie z szafki wyciągnęła swój strój i poszła do przebieralni. Teoretycznie dziewczyna miała dwa sroje. Jeden stanowił czerwony gorset, a drugi skąpe majtki i koronkowy staniczek. Kiedy nie ma tak dużo klientów  zakładała czarny gorsetu i czerwoną spódnice, wtedy zazwyczaj wychodziła na salę gdzie pomagała jednej z kelnerek. Wiedziała, że zawsze pomoc jest przydatna. -
-Hay  przystojniaku..- uśmiechnęła się do barmana siadając na wysokim krześle przed ladą.
-Cześć ślicznotko.- uśmiechął się do niej ukazując białe ząbki. -Coś się ciekawego działo?
-Nic nadzwyczajnego. Jakiś zazdrosny koleś o laskę się dosadził do jakiegoś drugiego.
-Ten co zawsze?
-Nie.. Jakiś nowy.. Wcześniej ani jego ani jej tu nie widziałem.
-Doprawdy?- uśmiechnęła się cwaniacko.
-Yep.
-Tej dziewczyny ostatnim razem też Nigdy wcześniej nie widziałeś?- kontynuowała uśmiechając się. Chłopak chciał już coś powiedzieć, ale w pewnym momencie roześmiał się. Opanowując napad śmiechu pochylił się nad ladą pytając:
-Wyczuwam nutkę zazdrości?
-Wyczuwa nutkę ciekawości?
-Ah.... Brałbym.
-Znów...? - odpowiedziała udając zdziwienie.
-Wyglądasz sexownie.
-Gdybyś był 'szefem' na którego trafiłam już nie raz stojącego za barem chyba bym cię zgnoiła, ale boga sexu? Nu, nu.. Zbyt brutalne. - puściła mu oczko biorąc z lady karty.
-Dla mnie poproszę to co zwykle.- puściła  mu oczko i poszła na salę w kierunku stoliczka do którego właśnie przysiadło kilka osób.
*
Przyspieszony oddech, szybsze bicie serca, kropelki potu beztrosko spływają po jej idealnie gładkiej skórze. Jej ciało ociera się o zimną rurę, która daje jej chwilę ukojenia.
Na podeście, za cieniutkimi paseczkami majtek, lub mieseczką biustonosza- wszędzie były papierowe banknoty, które tak bardzo cieszyły jej oczy.  Po chwili poszła do niej druga dziewczyna, gotowa do zastąpienia jej.
- Mała zbieraj kasę. Masz  swojego klienta, czeka w pokoju.
-Dzięki.- puściła jej oczko i zbierając pieniądze ostatni raz wypięła tyłek do mężczyzn tam siedzących, poczym zeszła idąc do baru.

~~~~~~~~~~

Witajcie.
Wiem, że to jest jeden z gorszych rozdziałów, ale jednym z realnych wytłumaczeń jest to, że przez ostatni tydzień byłam strasznie chora i dlatego nic nie napisałam, poprostu brakło mi sił.

Zakończyłam rozdział w tym momencie, ponieważ pod tym powinien pojawić się opis scenki w 'pokoju', ale poprostu nie chcę zamieniać tego bloga w jakieeś opowiadanie erotyczne, więc postanowiłam nie pisać tego tu, aczkolwiek  mam to już napisane. Mam nadzieję, że nie będziecie się na mnie gniewać.

Jeśli są jakieś błędy to przepraszam, ale sytuacja i miejsce w którym się znajduję, nie pozwalają mi na dobre sprawdzenie tego.

Karlee.

środa, 13 lutego 2013

Pośpiech jest wrogiem szybkości - #13

Zegary są przesądne -  nie wybijają trzynastek

Od propozycji barana o pracy minęło już kilka dni. Janette dzień, codzień wcześnie rano podążała do kiosku po prasę, chodziła do kafejek internetowych, gdzie w sieci przeglądała oferty innej pracy niż tancerki w jakimś brudnym klubie. W rzeczywistość klub był bardzo zadbany i miał piękne wnętrze. Janette określała go jako 'brudny', bo dziewczyny zarabiały pieniądze oddając swoje ciało mężczyzną, którym chodziło jedynie o własne przyjemności. Jej zdaniem prostytucja jest gorsza od każdej innej pracy.
Dziewczyna nie miała zamiaru przyjmować oferty nawet tancerki.
*
-Jestem padnięta.-określiła swój stan Janette.- Może jeszcze na zakończenie dzisiejszych zakupów kawa i ciastko?
-Nie, wiesz..lepiej już chodźmy.
-Nie! Kawa i ciastko musi być!- wykrzyknęła radośnie dziewczyna ciągnąc za ręce Marius'a i Annabel. Siadając przy stoliku, dostali karty, z których szybko wybrali jakiś napój i ciastko oddając je kelnerowi i składając zamówienie.  Janette siedziała i patrzyła na oboje.
-Opowiedzcie mi coś o sobie.
-Cóż..co mamy powiedzieć? Nasza przeszłość jest prosta. Uciekliśmy z domu, mieszkaliśmy na ulicy, aż do teraz.
-Janette naprawdę jesteśmy Ci wdzięczni, że pozwoliłaś nam zamieszkać z sobą. Wprawdzie Nigdy i nikogo nie prosiliśmy o pomoc, ale ty..- Annabel przerwała na chwilę kładąc swoją rękę na dłoni Janette.
-..ale ty sama to zaproponowałaś. Nie wyobrażam sobie teraz nas na ulicy. Jesteśmy Ci za to niezmiernie wdzięczni i będziemy twoimi dłużnikami do końca życia.
-Rozumiem was doskonale, bo wiem przez co przeszliście. Może 'wiem' to niezbyt odpowiednie określenie, ale mam wyobrażenie tego, bo może nie uciekłam z domu, ale zostałam z niego wyrzucona, ale tego samego dnia jeszcze udało mi się załatwić to mieszkanie i ściągnęłam was tam.  Mam nadzieję, że już nigdy tak się nie zdaży.
-A ty Janette..
-Bo szukałaś pracy..
-Tak szukałam i nadal szukam. Dostałam jedną propozycję, ale mam do niej wielkie uprzedzenie.
-Janette.. Jeśli naprawdę nie możesz znaleźć innej pracy, a teraz zależy Ci na pieniądzach.. to bierz ją. Zawsze podczas pracownia tam możesz szukać innej pracy. Co zarobisz to Twoje. Nikt nie mówi że odrazu znajdziesz inną pracę, ale nikt nie mówi, że już w tej nic nie zarobisz. - Marius sam bie był do końca pewny swoich słów. Ukradkiem patrzył na to na Janette to na Annabel i wyczekiwał jej reakcji.
-Wiesz.. Chyba nie będę miała wyboru.
-A powiesz nam co to za praca?
-Powiem wam jak ją dostanę. -odpowiedziała krótko wstając od stolika- idziecie?
-Yyy..
*

- Błagam, zostaw mnie- prawie bezdźwięcznie wypowiadam te słowa cicho łkając.
- Zrobisz dziwko to co będę chciał, rozumiesz?- choć ból i strach mną trzęsą nie potrafię, przywleść do siebie wizji jego rozkazu.
-Twoje rządanie nie jest realne!- krzyczę, stłumiona łzami. Moje potargane włosy, wślizgują mi się do buzi. Czarne krople łez zmieszanych z tuszem do rzęs kapią na moje odkryte uda. Podłoga jest zimna, dookoła czuje wilgoć, ręce mam związane za plecami, czuję jak sznur ociera moje nadgarstki. Czuję pieczenie. Zimna ściana doszczętnie przeszywa moje ciało, dreszcze przechodzą przez moje plecy. Siedzę z opuszczoną głową. Wpatruje się w ziemię pomiędzy moimi udami. Po chwili słyszę trzask drzwi. Wystraszona aż podskakuję. Wchodzi jakiś mężczyzna. Widzę zaledwie jego czarne obłocone buty. Podchodzi do mnie i ściskając moją szczękę zmusza mnie do otworzenia buzi.
- Spójrz na mnie suko! - powoli podnoszę głowę. Oczy mam zamglone. Dopiero po chwili dostrzegam osobę stojącą nade mną. Trzyma w ręce cienki pasek materiału.
-Zdziwiona? Oh.. tak mi cię żal, ale już jesteś nikim.- nadal trzyma moją twarz w ręce. Nie mogę na niego patrzeć. Zamykam oczy.
-Patrz na mnie!- nie wykonuje jego polecenia. Czuję jak jego dłoń z impetem uderza w moją twarz. Czuję silny ból, po chwili pieczenie.
- Ostrzegałem, że będziesz tego żałować. Teraz jesteś  skończona.- między usta wpycha mi szorstki i cienki pasek materiału i mocno go zawiązuje z tylu mojej głowy.
-Głupia krowa.- mówi po czym odwraca się i wychodzi.  Podchodzi do mnie ten drugi. Ostrze jest tępe - zimny szary metal. On przykłada jego koniec do mojej skóry. Nic nie mogę powiedzieć. Mam w ustach knebel, który mnie dławi. Patrzę mu w oczy, błagającym wzrokiem. Ale jego oczy są dziwnie puste. Nie widzi mojego przerażenia, nie reaguje na ten strach. To nic dla niego nie znaczy.
Nie rań mnie.
Nie zabijaj mnie.
- Już to zrobiłem - mówi.
Boże pomóż.
Wtedy rozlega się huk. Dźwięk odbija się echem w moich uszach. Czuje czyjeś dłonie na moim ciele.Wyrywam się. Moje ręce już nie są związane. Zamachuje się i z całej siły uderzam w kogoś pięścią. Słyszę ciche jęknięcie. Ten ktoś mnie nadal trzyma.
-Janette! Obudź się.- czuje że jakaś zimna ciecz wylewa się na moją twarz. Spływa po twarzy, do dekoltu. Moja koszulka nasiąka. Jest mi zimno.
-Janette!- ktoś mną trzęsie.- Obudź się! słyszysz?!- kiedy ktoś znów wylewa mi jakąś zimną ciecz na twarz. Otwieram oczy. Ktoś wtedy mnie mocno przytula. Nad sobą widzę Annabel i Marius'a. Chłopak mocno mnie do sobie przytula.
-Shh..  Już dobrze. Na mojej białej koszuli widzę krew. Świeżą krew. Przejeżdżam palcem po plamie. Przestraszona wtulam się z niego. Dopiero wtedy dostrzegam, że z moich oczu płyną strugi łez. To ja płacze. Niemalże wsuwam głowę pod jego pachę.
-Już dobrze. Janette.. jesteś już bezpieczna.- on przytula moją głowę do swojej klatki piersiowej Przypomina mi się koszmar. Jestem zdruzgotana. Zaczynam mocniej płakać. Czuję jego usta na swoim czubku głowy. Pocałował mnie w czoło. Oplatam rękami jego pas. Kątem oka widzę zmartwioną twarz Annabel.
Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Po jego twarzy spływała krew, a dokładniej wypływała z jego nosa. Szybko wstałam i spojrzała zaczęłam jego podnosić i ciągnąć za ręke do łazienki. Usadziłam go na wannie, a sama wyjęłam z szafki chusteczki i wodę utlenioną. Polałam nią chusteczkę i przyłożyłam mu do nosa.
-Co..co ci się stało?
-Nic..
-Więc.. czemu ci lech krew.
-Bo masz siłę w ręce.
-Nie rozumiem.
-Uderzyłaś mnie.- moje źrenice momentalnie się powiększyły.
-Uderzyłam Cię..? Ja.. jeszcze nigdy nikogo nie uderzyłam.. znaczy..- uśmiechnęłam się sama na myśl o Loczku. Szczerze to nie potrafię się nawet o nim wypowiedzieć. Powiem wam, że trochę żałuję, że nic mu nie powiedziałam i tak zniknęłam, ale z drugiej strony Ci reporterzy, którzy ciągle mu się trzymają dupy.. dziwię się, że w dniu kiedy 'musiałam' go przeprosić nie stali tam i nie zrobili mam zdjęć, ale to nawet lepiej. Poza tym po co ja mu do szczęścia? Nie jestem mu do niczego potrzebna,ja mam swoje życie, on swoje i tak zostanie. Patrząc realistycznie na to wszystko to tak naprawdę to nic o nim nie wiem.
-Ey! Nic ci nie jest?
-Wybacz. Zamyśliłam się.
To.. powiedz mi: co się konkretnie stało?
-Zaczęłaś strasznie krzyczeć, więc przyszliśmy i kiedy chciałem cię uspokoić, to zasnęłam ty mnie uderzyłaś.
-Nic z tego nie pamiętam. Pamiętam to że siedziałam to i nagle wybuchł taki huk i mnie .obudzilście.
Chodź po lód.
-Nie wiem co ci się śniło, ale krzyczałaś żebyśmy cię zostawili.
-Eeee.. to strasznie dziwne. W każdym razie: strasznie cię przepraszam, uwierz że nie robiłam tego świadomie.
-Nic się nie stało.
-Sta..
-Nie- odpowiedział przerywając mi w połowie zdania i uśmiechając się.
-Przepraszam, że was obudziłam.
-Przestań nas ciągle przepraszać- przytuliła mnie Annabel.
-Idźcie  jeszcze spać, jest wcześnie.
-Dasz sobie radę? Może..
-Spać!- krzyknęłam, po czym wskazałam palcem na pokój.
-No grzeczne dzieci.- uśmiechnęłam się na odchodne i zmierzyłam do mojej 'sypialni'. Ułożyłam się w jeszcze ciepłym łóżeczku, gdzie mój strach przed zaśnięciem zastąpiłam muzyką*.

-------------------------------------------
*Rozdział pisany przy:
   - Austin Mahone 'Say You're Just A Friend'
   - Taylor Swift 'We Are Never Ever Getting Back Together'

Witajcie kochane!

Tak jak mówiłam pojawiam się w najmniej spodziewanym nomencie.

Dziś Walentynki- jak dla mnie najgorsze 'święto' [jeśli to tak można nazwać]  w ciągu roku. W każdym razie ja go nie obchodzę, a jakie jest wasze podejście do tego to już inicjatywa własna.

Przepraszam was za fragment opisu z Harrym poprostu nie potrafiłam tego przybrać w słowa i tego opisać. Nie  wiem sama dlatego.

Nie wiem czy są jakieś błędy, czy ich nie ma. W każdym razie chce mi się już spać (w końcu jest pierwsza w nocy) więc nie chce mi się już ich poprawiać xD

Karlee.

wtorek, 29 stycznia 2013

Witajcie kochane!

Przepraszam was że tak dawno nie dodawałam rozdziału. Właśnie dlatego tu piszę.

Wiem, że ostatnio Was baaaaaardzo zawodzę i momentami zapominam o Was, ale poprostu nie potrafię w tym roku się bujnąć i napisać jednego konkretnego rozdziału. Wiem, że to co piszę jest słabe, ale ciężko mi coś napisać. Już dawno napisałam początek nowego rozdziału ale chyba już ze 2-3 razy go usuwałam. Nie chcę pisać wam czegoś co sięga dna i 5 metrów mułu, chociaż i tak sięga to dna. Wiem, że minęłam się z powołaniem i bardzo często zastanawiam się nad zakończeniem tego bloga tuż po pierwsze części. Nie potrafię wam wytłumaczyć jak się teraz czuję: nie odczuwam braku sił ani weny. Bardziej pasuje mi 'zmęczenie'. Muszę odetchnąć. Powrócę w najmniej niespodziewanym dla was momencie. Nie gniewajcie się że tak was zaniedbuję. Wiem, że jestem straszna, ale..
Cóż..
Nie chciałam, żeby to zabrzmiało jako moje wyżalanie, a jeśli to tak zabrzmiało- przepraszam.
Przepraszam was za wszystko ;*
     
                                     Karlee.

piątek, 11 stycznia 2013

Life is brutal- #12

Dziewczyna spojrzała ukradkiem na leżącego chłopaka. Jej źrenice się momentalnie powiększyły .-kiedy zobaczyła te same rysy twarzy, tego samego koloru oczy i włosy. 
-Janette.. Coś się stało?
-Bo.. ten.. tam.. był.. no wiesz..
-Eee..? Nie wiem..?
-No, bo tam był taki sam chłopak jak ty.- dziewczyna nerwowo zastukała palcami w framugę drzwi.
-Marius ma brata.. bliźniaka.
-Ale nie widziałem, że on tu mieszka. Dawno go nie widziałem.
-No.. więc czas odnowić rodzinne znajomość. Ja tymczasem znikam. - dziewczyna wyszła i skierowała się do 'swojego pokoju'. Pomieszczenie  nie było jeszcze wcale urządzone. W gruncie rzeczy  dziewczyna zastanawiała się nad ' zwiedzeniem jakiegoś sklepu meblowego' co zapewne było lepsze niż chodzenie po mieście w poszukiwaniu pracy, no ale w końcu jak narazie bez mebli też można żyć, a bez pieniędzy raczej nie. Po  głowie dziewczyny wciąż krążyły myśli gdzie by mogła dostać pracę. Dziewczyna spojrzała ukradkiem na chłopaka leżącego. Jej źrenice się momentalnie powiększyły .-kiedy zobaczyła te same rysy twarzy, tego samego koloru oczy i włosy. 
-Janette.. Coś się stało?
-Bo.. ten.. tam.. był.. no wiesz..
-Eee..? Nie wiem..?
-No, bo tam był taki sam chłopak jak ty.- dziewczyna nerwowo zastukała palcami w framugę drzwi.
-Marius ma brata.. bliźniaka.
-Ale nie widziałem, że on tu mieszka. Dawno go nie widziałem.
-No.. więc czas odnowić rodzinne znajomość, a ja znikam. - dziewczyna wyszła i skierowała się do 'swojego pokoju'. Pomieszczenie  nie było jeszcze wcale urządzone. W gruncie rzeczy  dziewczyna zastanawiała się nad ' zwiedzeniem jakiegoś sklepu meblowego' co zapewne było lepsze niż chodzenie po mieście w poszukiwaniu pracy, no ale w końcu jak narazie bez mebli też można żyć, a bez pieniędzy raczej nie. Po  głowie dziewczyny wciąż krążyły myśli gdzie by mogła dostać pracę.

Obeszła już jakąś pizzerię, w której na jej nieszczęście nie potrzebowali kelnerki, odwiedziła parę innych barów, sklepów wielobranżowych opraw supermarketów.Za każdym razem, odrzucali ją z powodu braku wykształcenia lub choćby nawet nie ukończonej szkoły. Załamana powoli wśród dość sporego tłumu tułała się do domu. Weekendy nigdy były dniami kiedy na ulicy byłoby mało ludzi. Co chwile ktoś wdeptywał jej na buty, uderzał z łokcia, lub choćby całkiem przypadkowo popychał próbując na kogoś innego nie wpaść. Czując jak ludzie okładają ją gardzącym spojrzeniem delikatnie podnosiła głowę by lekkim skinieniem przeprosić lub rzucić ledwo słyszalne w tym tłumie 'przepraszam'. Mało było ludzi, którzy robili to pierwsi albo uśmiechali się do niej przyjaźnie. Setki ludzi podążających do domu, na zakupy lub ciągnących za sobą znudzonych tą monotonią dzieci. Swój wzrok znów ciągła po nierówno ułożonej kostce brukowej na której było już widać ślady starości. Kiedy głosy ucichły, nikt już się o nią nie obijał podniosła delikatnie podbródek lustrując miejsce w którym się znajduje. W świetle księża można było dostrzec stare, obdrapane mury, cichy i ciemny zaułek w którym było dość niebezpiecznie. Wokoło żadnej żywej duszy. Obróciła się kilka razy wokół własnej osi i powolnym krokiem skierowała się w  wąską uliczkę, która z każdym krokiem się rozszerzała. W oddali dało się usłyszeć głośne dźwięki muzyki. Budynki wyglądały na nowo pobudowane, w około lampy, a na wprost budynku jedna, szeroka droga do głównej ulicy. Wyglądało to mniej więcej tak jakby Janette przypadkowo bocznymi uliczkami dotarła do jakiegoś klubu dk którego prowadzi główna droga.
Pociągnęła za drzwi, za którymi ujrzała tłum ludzi i do uszu dobijała się głośna muzyka o dużej wysokości decybeli. Bezradnie przeciskała się między spoconymi ciałami, napalonymi chłopakami i podnieconymi dziewczynami, które czekały na jakieś 'ciacho', które będzie w stanie zaspokoić ich i swoje własne potrzeby seksualne. To właśnie dziewczyna wyczytała z oczu co drugiej tańczącej pary.
Dążąc dalej w głąb dyskoteki, na sali ujrzała klatki w których tańczą dziewczyny,  fotele i stoliki. Trudno określić w kilku słowach jak to wszystko wygląda, bo dla Janette było to obrzydliwe. w drugim końcu sali zobaczyła przymocowane do sufitu i podestu rury, na których wiły się młode dziewczyny. Swoimi zgrabnymi ciałami, skromnie ubranymi prowokowały chłopaków uważnie im się przyglądających. Na widok ich wypiętego tyłka ślinka im Ciekła po brodzie. Cóż za klub.. Janette patrzyła lekceważąco na  wszystkich ludzi. Przysiadła na wysokim, obrotowym krześle opierając się o zimną ścianę.
-Co podać?- zapytał dość wysoki brunet zza lady.
-Eeeee.. sok pomarańczowy.- chłopak nalewając sok, przejechał wzrokiem po ciele dziewczyny.
-Nowa?- zapytał unosząc jedną brew.
-W jakim sensie?
-Jesteś tu pierwszy raz?
-Taaa, nawet nie wiem jak tu trafiłam.
-Łatwo poznać nowych..
-Jak?
-Nowe dziewczyny zawsze się rozglądają, nigdy nie biorą alkoholu, a po za tym jak zobaczysz nową sama ją poznasz.
-Skąd to wiesz?
-Dosyć długo tu pracuje.
Spójrz na Tą laske- wskazał dyskretnie palcem na jedną dziewczynę- gdybyś ubrała się jak ona nie byłoby z tobą najlepiej.
-Czemu?
-Zaobserwuj ją.- dziewczyna cały czas zerkała na laskę wskazaną przez chłopaka. Kiedy przeciskała się między ludźmi, podszedł do niej  od tyłu jakiś chłopak tańcząc za nią. Po jedynym 'dzikim' tańcu oboje udali się do stolika gdzie siedziała grupka chłopaków.
-Oni mają jakąś taktykę czy co?
-Najwyraźniej tak. Z tego co zaobserwowałem pracując tutaj to jest ona taka: jeśli dziewczyna chce pić, to ją upijają, a jeśli bierze coś bez alkoholu doprowadzają ją do stanu 'nieważkości'.
-Znaczy że pigułka gwałtu?
-Wiesz, w zależności co mają ze sobą.
-Czemu mi to mówisz?
-Bo chcę cię ostrzec.
-A jej nie chcesz ostrzec?
-Ona mnie nie interesuje.- dziewczyna niezbyt zrozumiała słowa słowa chłopaka. Obróciła się na krześle, przodem do chłopaka.
-Słucham?!
-Chciałem przez to powiedzieć że świetnie byś tu pasowała.
-No chyba cię Koleś Pojebało. Nie będę dawała dupy takim napalonym skurwysyną, których nie obchodzą uczucia innych. Chcą tylko sobie sprawić przyjemność, a...
-Właśnie taka jest rola dziwki; ma za zadanie sprawić komuś przyjemność.
-Nie będę dawała dupy za kase. -Przecież nie musisz dawać dupy. Zawsze przecież możesz tańczyć.
-Noo chyyyyba nieeee!- zbulwersowana propozycją zaczęła szukać pieniędzy w spodniach. Chciała jak najszybciej wyjść z tego zjebanego klubu.
-Nie szukaj pieniędzy, prezent od firmy.
Ale weź wizytówkę. Jak jeszcze kiedyś zmienisz zdanie zadzwoń. Zawsze będzie tu miejsce dla Ciebie.- Janette
pospiesznie wyszła z baru i szybkim krokiem zmierzała do domu. Przerażała ją świadomość o propozycji pracy jako tancerka w jakimś klubie 'go go'...

~~~

Witajcie kochane!
Przepraszam, za moją tak długą nieobecność, ale musiałam trochę odetchnąć, a po  drugie nie potrafiłam tego napisać.
Nie wiedziałam jak to mam zacząć, a jeśli już mi się to udało to dalsza część nie nadawała się do publikacji.

W następnych kilku rozdziałach życie Janette wywróci się do góry nogami, wszystko się pokomplikuje. Annabel i Marius, będą się starali wyprzeć ją, ale czy to im się uda?

Kocham<3
Karlee.

piątek, 21 grudnia 2012

Droga do przyjaźni <3- #11

Powoli otworzyłam oczy, czując jak ktoś wlepia we mnie swoje oczyska.
-Christian..?
-Nie obudziłem cię?
-Nie. Coś się stało?
-Nie. Poprostu pomyślałem że moglibyśmy jechać dzisiaj i kupić coś do twojego mieszkania..?- zapytał niepewnie.
-Emm.. Okay.
A jak tu weszłeś?
-Jakąś dziewczyna mnie wpuściła, bodajże Annabel.
-A Annabel..- mruknęłam sama do siebie. Wstałam i poszłam w stronę ich pokoju. Delikatnie zapukałam w drzwi i nie czekając na odpowiedź uchyliłam je.
-Myślałam że jeszcze śpicie.
-Nie, nie mogliśmy jakoś.
-Dzięki że wpuściliście Mariusa.
-Nie ma sprawy.
-Wiecie ja zaraz wychodzę. Niedługo powinnam wrócić. Zorganizuje jakieś ubrania dla Mariusa, a ty Annabel weź co tam będzie na ciebie dobre z walizki.
-Okay dzięki.
-A i jak coś to jedzenie macie w lodówce.- uśmiechnęłam się promienie i wyszłam z pokoju.
- Zrób sobie kawę czy co tam chcesz, ja się ubiorę i możemy iść.- założyłam dżinsy, czerwoną koszulkę z napisem 'Rock' i czarnym sweterek. Uczesałam włosy w warkoczyka, założyłam płaszczyk, szalik i kozaki i byłam gotowa.
-Annabel, ja wychodzę. - krzyknęłam na co usłyszałam ciche-
-Gdzie idziemy?- zapytałam kiedy wyszliśmy z bloku.
-Przed siebie.
-No dobra.
-Kim jest Annabel?
-Loł. Annabel i Marius mieszkali na dworcu i ich..
-..Przygarnęłaś.
-Właśnie.
-To chyba dobry gest z twojej strony, nie?
-No, mam nadzieję.
-Wiesz chodźmy coś zjeść.
-O Boże! Nie wzięłam pieniędzy.
-Nieszkodzi, ja mam.
-Poczekaj wrócę się.
-Nie. Chodź.
-Co będziemy robić?- zapytałam po chwili ciszy.
-Może by tak najpierw coś zjeść, potem do centrum handlowego. Albo nie. Najpierw na lodowisko, gorąca czekolada a potem centrum handlowe.
-Eee.. Nie miałbyś jakiś ubrani dla Mariusa?
-Coś się znajdzie.
-Dzięki.

-Ile ty tak właściwie masz lat?-zapytałam kiedy wyśliśmy z KFC.
-Eee.. Rocznikiem?
-Może być.
-28.
-Nie jesteś z moją matką?
-Nie.
-To dlaczego nie masz dziewczyny?
-Następny zestaw pytań.
-Następnego nie ma.
-To nie dla mnie.
-Jak to?
-Tak po prostu. Po co się pakować o jakieś bagno?
-Jakieś bagno? Jesteś super chłopakiem/mężczyzną powinieneś mieć dziewczynę.
-Po co? Żeby po kilku dniach mnie zostawiła?
-Nie. A nie brakuje ci tej bliskości drugiej osoby? Nie czujesz się samotnie?
-Nie, w chuj mi to wali.
Wystarczy mi że mam kogoś takiego jak ty.
-Czyli?
-Ktoś z kim mogę pogadać.
-A gdy mnie zabraknie?
-Nie mów tak.
-Skończmy te monologi. Nie lubie gadać o sobie.
-Cieszę się że ciebie spotkałem.
-Wiesz co?
-Hmmm..?
-Fajnie by było gdybyś był moim ojczymem.
-Nie wiem czy byś chciała.
-Ehem. Może bym z Tobą wytrzymała.
-Dlaczego cię tak właściwie wyrzucili ze szkoły?
-Najpierw uszkodziłam narządy płciowe jakiejś gwiazduni, a potem przyjebałam jakiejś dziwce.
-Czemu?
-Co powiedziała że nikt nie uwierzy w te moje bajeczki.
-Że?
-Że mnie zgwałcili.
Upsss..- zakryłam usta ręką.
-Co typowiedziałaś?
-Nic takiego.
-Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
-Po co?
-byłaś na policji?
-Tak.
-I?
-I nic.
-Nikt ci nie uwierzył?
-Nie.
-Przkro mi.
-Daj spokój.- westchnęłam ciężko.
-Chodź pojeździmy na łyżwach.
-Przepraszam, ale jakoś nie mam ochoty.
-Na pewno?
-Tak.
-To co robimy?
- Co tylko chcesz.
-Więc chodźmy do centrum handlowego.
-Okay.

Chodziliśmy po centrum handlowym kilka godzin. Potem postanowiliśmy poszukać jakiejś pracy.
nasze poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem. Niestety. Potem pojechaliśmy jeszcze do domu Christiana skąd wzięliśmy całą walizkę, ubrań które mogłyby być dobre na Mariusa.
Kiedy wróciłam do domu Marius i Annabel siedzieli i oglądali.. Telewizję?
-Skąd macie telewizor.
-Dał nam go taki starszy sąsiad z naprzeciwka.
-Dał?
-Ehem.
-I nic nie wziął?
-Nie.- wzięłam moje pieniądze i wyszłam z mieszkania. Zapukałam do drzwi na przeciwko. otworzył mi je tak jak mówiła Annabel starszy pan.
-Dzień dobry.
-Witaj. W czymś ci mogę pomóc?
-Chciałbym z panem porozmawiać.
-Proszę wejdź.
-Co chciałabym z panem porozmawiać na temat tego telwizora, który rzekomo pan dał. 
-Chodź do kuchni.- poszłam za mężczyzną.- napijesz się czegoś?
-Wody.- mężczyzna postawił szklankę przede mną, po czym sam usiadł na przeciwko. Mruknęłam coś w stylu 'dziękuje'.
-Jesteś Janette, prawda?
-Tak, skąd pan mnie zna?
-Twoja matka prowadziła moją sprawę. Gdyby nie ona.. Nie wiem co by było.
Spotkałem dzisiaj na klatce schodowej twoją współlokatorkę. Nie potrafię wyrazić mojej wdzięczności. Wiem że dopiero wczoraj się tu wprowadziłaś. Nie masz praktycznie nic w tym domu, więc postanowiłem ci to dać. A jak właściwie to była inicjatywa mojego wnuczka.
-To miłe z jego strony.
-Dziękuje.
Ale nie mogę tego wziąć.
-możesz i weźmiesz.
-To może ja chociaż zapłacę.
-Nic, nie chcę.
-W takim razie jak się mogę panu odwdzięczyć?
-To ja się chciałem odwdzięczyć.
-Dziadku z kim rozmawiasz?- usłyszałam jakiś nieznajomy mi dotąd głos.
-Z naszą nową sąsiadką- odpowiedział mężczyzna. Po chwili w kuchni pojawił się chłopak.
-O mój Boże- powiedziałam kiedy zobaczyłam chłopaka.
-Cześć.
-Hej- odpowiedziałam chłopakowi.
-Coś się stało?
-Wie pan, strasznie się zasiedziałam. Muszę już iść. Bardzo było miło. Mam nadzieję że będę częściej tu wpadać. Do widzenia.- powiedziałam na jednym wdechu po czym szybko wyszłam.
Pospiesznie Weszłam do domu, od razu kierując się do pokoju Annabel i Mariusa. -To nie możliwe..- powiedziałam kiedy zobaczyłam chłopaka.

-------------------------------

Witajcie!
Wiem że powiedziałam że nic już w tym roku nie dodam ale dzięki drugiej autorce mojego drugiego bloga miałam czas żeby napisać rozdział. Wiem krótki, bo krótki ale nie chciało mi się więcej pisać. Do końca roku powinnam dodać jeszcze ze 2 rozdziały, ale niczego nie obiecuje.

Więc.. W 13 albo 14 będę miała dla was niespodziankę. Pojawi się to drugi raz już na tym Blogu. ;D

Nie wiem czy są jakieś błędy czy nie, ale w chuj nie chce mi się tego sprawdzać. :)

Kocham <3
Karlee.

piątek, 14 grudnia 2012

Nowy etap samodzielnego życia- 10

Droga z mojego domu do sklepu wiodła koło dworca. Było słychać jeżdżące pociągi i metalowe koła stukoczące o szyny. Jedyne co mi się z tym kojarzyło to Harry. Ten dzień kiedy poszliśmy na dworzec i wtedy pokazałam mu tych bezdomnych. Coś, takie wewnętrzne uczucie nie pozwoliło mi zawrócić i iść do domu.
Nie wiem po co tam szłam. Jestem strasznie dziwna, nie? Kto normalny nocą, w takie zimno, wkońcu mamy już 1 listopad chodzi na jakiś dworzec i jeszcze nawet samemu nie wiedząc po co?
Szłam tak wzdłuż peronów i nie widziałam tam nic nadzwyczajnego. Wtedy zobaczyłam ich. I wszystko mi się przypomniało. Podeszłam do tej dwójki nastolatków, nie wiele młodszych ode mnie i przykucnęłam przy nich.
-Cześć- zaczęłam.
-Witaj- odpowiedziała mi dziewczyna.
-Pójdziecie ze mną?
-Gdzie?
-Do domu.
-Jasne pewnie zaprowadzisz naś na policję bo jesteśmy nie pełnoletni- odezwał się chłopak.
-Spójrz na mnie i powiedz mi czy ja wyglądam na osobę która trzma się z policją?- ściągnęłam kaptur.
-To ty..- odezwała się dziewczyna.
-Przecież powiedziałam wam kiedyś że wrócę, nie? A ja słowa dotrzymuje.
To co idziecie ze mną czy wolicie dalej marznąć?- dziewczyna spojrzała na chłopaka i się uśmiechnęła, zapewne dawno tego nie robiła.
-Kochanie, to chyba cud. Szczęście się do nas uśmiechnęło.  Chodźmy z nią.- on w odpowiedzi pocałował ją czule. Chłopak pomógł dziewczynie wstać i złapał ją za rękę.
-Macie  jakieś swoje ubrania?
-Tylko to co na sobie.
-Dobra jutro się coś wymyśli. Chodźcie.
-Może ja wezmę tą torbę- zapytał chłopak.
-Nie, wy jesteście zmęczeni. Nie chce żeby któreś z was mi się tu przewróciło. -uśmiechnęłam się. Resztę drogi przemierzyliśmy w milczeniu. Kiedy weszliśmy do domu poczułam to przyjemne ciepło które wręcz uderzyło w moje ciało.
-Rozbierzcie się i chodźcie do kuchni.- powiedziałam do nich, a sama zaniosłam zakupy do kuchni. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam na krześle w kuchni.
-Siadajcie.- oni usiedli, a ja słowa oparłam się o krzesło.
-Nie wiem przez co przechodziliście i jaka jest wasza historia, ale to jest wasza sprawa. Ja wam jedynie chcę pomóc. Chciałabym widzieć w jakim jesteście wieku?
-Marius za 2 miesiące będzie miał 18, a ja za 4 miesiące.
-Czyli jesteście w tym samym wieku.
-Tak.
-Aha, dobra. Ty masz na imię Marius, a ty?
- Annabel
-Ja jestem Janette, możecie mówić do mnie po imieniu.
-Okay.
-Więc w związku że wy niestety nie możecie jeszcze pracować, będziecie przebywać w domu.
-Ale jak to? Przecież nie opłacisz mieszkania, ani nie wyżywisz nas i siebie z jednej małej pensji.
-Po pierwsze mam to- pokazałam im dwa ruloniki zwiniętych pieniędzy, po drugie wy dosyć dużo przeszliście. Może was jeszcze szukać policja, a po za tym przyda wam się spędzić teraz trochę czasu razem, w mieszkaniu a nie na ulicy.
Jak Marius skończy 18 lat wtedy pójdzie do pracy i będziemy razem opłacać mieszkanie. Na razie ja się tym zajmę. A wy możecie dbać o porządek w mieszkaniu i gotować obiady.- uśmiechnęłam się- co wy na to.?
-Wiesz ogromie ci  za to dziękujemy, ale..
-..ale co.? Wolicie wrócić na ulice?
Nawet nie słyszę odmowy. Zaraz wam zorganizuje jakieś ubrania do spania. A potem zrobimy kolację, Okay?
-Dobra- poszłam do mojego pokoju i otworzyłam jedną walizkę. Wyjęłam z niej jedną z moich białych bokserek i spodnie piżamowe w biało-czarną kratę. Annabel była niższa ode mnie o głowę i przede wszystkim była szczuplejsza. Teraz nie żałuję że wzięłam z domu wszystkie ubrania, nawet te za małe. Wydaje mi się że na Annabel będą.. idealne?
Wzięłam jeszcze świeżą bieliznę. Złożyłam ubrania na jedną kupkę i zaniosłam je Annabel. Jej wyraz twarzy kiedy jej zaniosłam ubrania- bezcenny. Zaczęłam się śmiać z jej miny.
-Spokojnie nie używana.
-dzięki- uśmiechnęła się. Ona poszła się kompać, a ja do kuchni. Siedział tam Marius. Wyjęłam z torby wszystkie zakupy. Zostawiłam tylko to co potrzebowałam. Na jednej patelni robiłam jajecznicę, a na drugiej naleśniki. Wolałam jedną zrobić tego więcej bo widziałam że oni zapewne wprost 'umierają z głodu'.Annabel wygladała niczym anorektyczka. Wyjęłam jeszcze czekoladę. Rozstawiłam jeszcze talerze. Wlałam do szklanek soku pomarańczowego i postawiłam karton i szklanki na stole. Wtem Annabel wyszła z łazienki.
-Chodź na kolację.- rzuciłam odsuwając dla niej krzesło.
Wzięłam dwa naleśniki z czekoladą na talerz i sok w ręke. Wstałam do stołu i chciałam iść do pokoju.
-gdzie idziesz?
-Wiem że możecie odczuwać skrępowanie, ale jedzcie ile chcecie, rozumiem was.
-Dzięki.- Usiadłam na swoim łóżku. Konsumując rozmyślałam jakby tu urządzić pokój. Może zrobić z niego moją sypialnie i salon? Koło kanapy postawiłoby się stolik. W rogu szafę, biurko też by  się przydało, kilka półek. Telewizor na przeciw kanapy, żeby można było oglądać. I chyba na tym przystanę.
Chyba urządzę ten pokój na kolor niebieski. Chociaż zawsze mogłabym do mojej niebieskiej sofy walnać kolor kremowy. Wstałam i odniosłam talerz do zlewu. Marius i Annabel sprzątali ze stołu.
-Emm.. Nie mam żadnych męskich ubrań więc dzisiejszą noc będziesz musiał pszemęczyć- zwróciłam się do Marius'a.
-Nie ma problemu. I tak dziękujemy ci za wszystko.
-Wiecie miałam ciężki dzień położę się już spać. Pogadamy jutro.
-To może ty idź się pierwsza wykąpać, ja poczekam.
-Okay.- wzięłam swoje ulubione piżamy czyli bluzkę w paski Jamesa, świeżą bieliznę i szlafrok i Poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic bo nie miałam najmniejszej ochoty na długie przesiadywanie w wannie czy coś takiego. Rozłożyłam kanapę, w której wnętrzu była pościel w pandy.
Uśmiechnęłam się pod nosem i układając się wygodnie na łóżku zgasiłam lampke i wtuliłam się w moją pandę-poduszkę.

----------------------------------------

Witajcie.

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale do końca tego roku chcę skończyć tego drugiego bloga i muszę nieźle spinać tyłek.

Do końca tego roku już prawdopodobnie żaden rozdział się nie pojawi.

Kocham <3
Karlee.