środa, 13 lutego 2013

Pośpiech jest wrogiem szybkości - #13

Zegary są przesądne -  nie wybijają trzynastek

Od propozycji barana o pracy minęło już kilka dni. Janette dzień, codzień wcześnie rano podążała do kiosku po prasę, chodziła do kafejek internetowych, gdzie w sieci przeglądała oferty innej pracy niż tancerki w jakimś brudnym klubie. W rzeczywistość klub był bardzo zadbany i miał piękne wnętrze. Janette określała go jako 'brudny', bo dziewczyny zarabiały pieniądze oddając swoje ciało mężczyzną, którym chodziło jedynie o własne przyjemności. Jej zdaniem prostytucja jest gorsza od każdej innej pracy.
Dziewczyna nie miała zamiaru przyjmować oferty nawet tancerki.
*
-Jestem padnięta.-określiła swój stan Janette.- Może jeszcze na zakończenie dzisiejszych zakupów kawa i ciastko?
-Nie, wiesz..lepiej już chodźmy.
-Nie! Kawa i ciastko musi być!- wykrzyknęła radośnie dziewczyna ciągnąc za ręce Marius'a i Annabel. Siadając przy stoliku, dostali karty, z których szybko wybrali jakiś napój i ciastko oddając je kelnerowi i składając zamówienie.  Janette siedziała i patrzyła na oboje.
-Opowiedzcie mi coś o sobie.
-Cóż..co mamy powiedzieć? Nasza przeszłość jest prosta. Uciekliśmy z domu, mieszkaliśmy na ulicy, aż do teraz.
-Janette naprawdę jesteśmy Ci wdzięczni, że pozwoliłaś nam zamieszkać z sobą. Wprawdzie Nigdy i nikogo nie prosiliśmy o pomoc, ale ty..- Annabel przerwała na chwilę kładąc swoją rękę na dłoni Janette.
-..ale ty sama to zaproponowałaś. Nie wyobrażam sobie teraz nas na ulicy. Jesteśmy Ci za to niezmiernie wdzięczni i będziemy twoimi dłużnikami do końca życia.
-Rozumiem was doskonale, bo wiem przez co przeszliście. Może 'wiem' to niezbyt odpowiednie określenie, ale mam wyobrażenie tego, bo może nie uciekłam z domu, ale zostałam z niego wyrzucona, ale tego samego dnia jeszcze udało mi się załatwić to mieszkanie i ściągnęłam was tam.  Mam nadzieję, że już nigdy tak się nie zdaży.
-A ty Janette..
-Bo szukałaś pracy..
-Tak szukałam i nadal szukam. Dostałam jedną propozycję, ale mam do niej wielkie uprzedzenie.
-Janette.. Jeśli naprawdę nie możesz znaleźć innej pracy, a teraz zależy Ci na pieniądzach.. to bierz ją. Zawsze podczas pracownia tam możesz szukać innej pracy. Co zarobisz to Twoje. Nikt nie mówi że odrazu znajdziesz inną pracę, ale nikt nie mówi, że już w tej nic nie zarobisz. - Marius sam bie był do końca pewny swoich słów. Ukradkiem patrzył na to na Janette to na Annabel i wyczekiwał jej reakcji.
-Wiesz.. Chyba nie będę miała wyboru.
-A powiesz nam co to za praca?
-Powiem wam jak ją dostanę. -odpowiedziała krótko wstając od stolika- idziecie?
-Yyy..
*

- Błagam, zostaw mnie- prawie bezdźwięcznie wypowiadam te słowa cicho łkając.
- Zrobisz dziwko to co będę chciał, rozumiesz?- choć ból i strach mną trzęsą nie potrafię, przywleść do siebie wizji jego rozkazu.
-Twoje rządanie nie jest realne!- krzyczę, stłumiona łzami. Moje potargane włosy, wślizgują mi się do buzi. Czarne krople łez zmieszanych z tuszem do rzęs kapią na moje odkryte uda. Podłoga jest zimna, dookoła czuje wilgoć, ręce mam związane za plecami, czuję jak sznur ociera moje nadgarstki. Czuję pieczenie. Zimna ściana doszczętnie przeszywa moje ciało, dreszcze przechodzą przez moje plecy. Siedzę z opuszczoną głową. Wpatruje się w ziemię pomiędzy moimi udami. Po chwili słyszę trzask drzwi. Wystraszona aż podskakuję. Wchodzi jakiś mężczyzna. Widzę zaledwie jego czarne obłocone buty. Podchodzi do mnie i ściskając moją szczękę zmusza mnie do otworzenia buzi.
- Spójrz na mnie suko! - powoli podnoszę głowę. Oczy mam zamglone. Dopiero po chwili dostrzegam osobę stojącą nade mną. Trzyma w ręce cienki pasek materiału.
-Zdziwiona? Oh.. tak mi cię żal, ale już jesteś nikim.- nadal trzyma moją twarz w ręce. Nie mogę na niego patrzeć. Zamykam oczy.
-Patrz na mnie!- nie wykonuje jego polecenia. Czuję jak jego dłoń z impetem uderza w moją twarz. Czuję silny ból, po chwili pieczenie.
- Ostrzegałem, że będziesz tego żałować. Teraz jesteś  skończona.- między usta wpycha mi szorstki i cienki pasek materiału i mocno go zawiązuje z tylu mojej głowy.
-Głupia krowa.- mówi po czym odwraca się i wychodzi.  Podchodzi do mnie ten drugi. Ostrze jest tępe - zimny szary metal. On przykłada jego koniec do mojej skóry. Nic nie mogę powiedzieć. Mam w ustach knebel, który mnie dławi. Patrzę mu w oczy, błagającym wzrokiem. Ale jego oczy są dziwnie puste. Nie widzi mojego przerażenia, nie reaguje na ten strach. To nic dla niego nie znaczy.
Nie rań mnie.
Nie zabijaj mnie.
- Już to zrobiłem - mówi.
Boże pomóż.
Wtedy rozlega się huk. Dźwięk odbija się echem w moich uszach. Czuje czyjeś dłonie na moim ciele.Wyrywam się. Moje ręce już nie są związane. Zamachuje się i z całej siły uderzam w kogoś pięścią. Słyszę ciche jęknięcie. Ten ktoś mnie nadal trzyma.
-Janette! Obudź się.- czuje że jakaś zimna ciecz wylewa się na moją twarz. Spływa po twarzy, do dekoltu. Moja koszulka nasiąka. Jest mi zimno.
-Janette!- ktoś mną trzęsie.- Obudź się! słyszysz?!- kiedy ktoś znów wylewa mi jakąś zimną ciecz na twarz. Otwieram oczy. Ktoś wtedy mnie mocno przytula. Nad sobą widzę Annabel i Marius'a. Chłopak mocno mnie do sobie przytula.
-Shh..  Już dobrze. Na mojej białej koszuli widzę krew. Świeżą krew. Przejeżdżam palcem po plamie. Przestraszona wtulam się z niego. Dopiero wtedy dostrzegam, że z moich oczu płyną strugi łez. To ja płacze. Niemalże wsuwam głowę pod jego pachę.
-Już dobrze. Janette.. jesteś już bezpieczna.- on przytula moją głowę do swojej klatki piersiowej Przypomina mi się koszmar. Jestem zdruzgotana. Zaczynam mocniej płakać. Czuję jego usta na swoim czubku głowy. Pocałował mnie w czoło. Oplatam rękami jego pas. Kątem oka widzę zmartwioną twarz Annabel.
Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Po jego twarzy spływała krew, a dokładniej wypływała z jego nosa. Szybko wstałam i spojrzała zaczęłam jego podnosić i ciągnąć za ręke do łazienki. Usadziłam go na wannie, a sama wyjęłam z szafki chusteczki i wodę utlenioną. Polałam nią chusteczkę i przyłożyłam mu do nosa.
-Co..co ci się stało?
-Nic..
-Więc.. czemu ci lech krew.
-Bo masz siłę w ręce.
-Nie rozumiem.
-Uderzyłaś mnie.- moje źrenice momentalnie się powiększyły.
-Uderzyłam Cię..? Ja.. jeszcze nigdy nikogo nie uderzyłam.. znaczy..- uśmiechnęłam się sama na myśl o Loczku. Szczerze to nie potrafię się nawet o nim wypowiedzieć. Powiem wam, że trochę żałuję, że nic mu nie powiedziałam i tak zniknęłam, ale z drugiej strony Ci reporterzy, którzy ciągle mu się trzymają dupy.. dziwię się, że w dniu kiedy 'musiałam' go przeprosić nie stali tam i nie zrobili mam zdjęć, ale to nawet lepiej. Poza tym po co ja mu do szczęścia? Nie jestem mu do niczego potrzebna,ja mam swoje życie, on swoje i tak zostanie. Patrząc realistycznie na to wszystko to tak naprawdę to nic o nim nie wiem.
-Ey! Nic ci nie jest?
-Wybacz. Zamyśliłam się.
To.. powiedz mi: co się konkretnie stało?
-Zaczęłaś strasznie krzyczeć, więc przyszliśmy i kiedy chciałem cię uspokoić, to zasnęłam ty mnie uderzyłaś.
-Nic z tego nie pamiętam. Pamiętam to że siedziałam to i nagle wybuchł taki huk i mnie .obudzilście.
Chodź po lód.
-Nie wiem co ci się śniło, ale krzyczałaś żebyśmy cię zostawili.
-Eeee.. to strasznie dziwne. W każdym razie: strasznie cię przepraszam, uwierz że nie robiłam tego świadomie.
-Nic się nie stało.
-Sta..
-Nie- odpowiedział przerywając mi w połowie zdania i uśmiechając się.
-Przepraszam, że was obudziłam.
-Przestań nas ciągle przepraszać- przytuliła mnie Annabel.
-Idźcie  jeszcze spać, jest wcześnie.
-Dasz sobie radę? Może..
-Spać!- krzyknęłam, po czym wskazałam palcem na pokój.
-No grzeczne dzieci.- uśmiechnęłam się na odchodne i zmierzyłam do mojej 'sypialni'. Ułożyłam się w jeszcze ciepłym łóżeczku, gdzie mój strach przed zaśnięciem zastąpiłam muzyką*.

-------------------------------------------
*Rozdział pisany przy:
   - Austin Mahone 'Say You're Just A Friend'
   - Taylor Swift 'We Are Never Ever Getting Back Together'

Witajcie kochane!

Tak jak mówiłam pojawiam się w najmniej spodziewanym nomencie.

Dziś Walentynki- jak dla mnie najgorsze 'święto' [jeśli to tak można nazwać]  w ciągu roku. W każdym razie ja go nie obchodzę, a jakie jest wasze podejście do tego to już inicjatywa własna.

Przepraszam was za fragment opisu z Harrym poprostu nie potrafiłam tego przybrać w słowa i tego opisać. Nie  wiem sama dlatego.

Nie wiem czy są jakieś błędy, czy ich nie ma. W każdym razie chce mi się już spać (w końcu jest pierwsza w nocy) więc nie chce mi się już ich poprawiać xD

Karlee.