poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Epilog

Jej długie blond włosy spłynęły po ramionach, delikatnie łaskocząc jej plecy.
-Wyglądasz pięknie- skomentował Harry, pochylając się obok niej, spojrzał w lustro.
-Jaki chcesz kolor oczu?
-Takie jak Twoje- uśmiechnęła się słodko.
-Moje oczy są wyjątkowe- chłopak poruszał śmiesznie brwiami.
-Oh.. Doprawdy?
Widzę, że ktoś tu ma wysokie ego.- skomentowała sarkastycznie Janette.
- To moje fanki sprawiły, że tak myślę o sobie.- uśmiechnął się, a w jego oczach można było dostrzec dumę.
-Fanki? Nie nazwaj ich tak.- odpowiedziała zakładając marynarkę.
-Dlaczego?- Harry nie ukrywał zdziwienia. Jeannette podeszła do niego i  symulując, że poprawia mu koszulę zaczęła tłumaczyć:
-Bo widzisz różnica między fanami, a Directiones jest bardzo duża. Fan po Twojej potyczce zbluzga cię z błotem, będzie przeciwko Tobie. Oczywiście nie mówię że każdy fan tak się zachowa. A Directioners? Oni do końca będąc z Tobą, zawsze będą kochać Twój głos z chrypką, cudowne loczki, słodkie dołeczki, piękny uśmiech i te magiczne oczy. Nie ważne co się stanie. Oni zawsze będą z Tobą i nigdy Cię nie zawiodą. Nie ważne co by się działo.
Rozumiesz?
-Yhmm.
Chyba ostatnio je zaniedbałem.
-Więc musisz to naprawić. A tymczasem poproszę moje magiczne zielone szkła kontaktowe.
-Lou*  (mama Lux) podasz mi  zielone soczewki.
-Uhym. Już ci niosę.
-Styles! Marsz po te soczewki. Może się jeszcze będziesz kobietą wyręczał, hmm?-krzyknęła z udawaną złością Jeannette.
-Prosze.
-No! Grzeczny chłopiec.
To powiedz mi co teraz robimy.? Bo ja już jestem gotowa.
-Więc tak. Razem z Lou jedziemy do chłopaków. Z nimi jest Lux i pojedziemy się szykować na koncert, a ty się zajmiesz małą, okay?
-Ja się mam dzieckiem zajmować?! Ja takie małe dziecko miałam dwa razy na rękach.
-Nie panikuj.- zaśmiał się Harry -Będzie z Tobą Lou.
-So.. Jedziemy?
-Sure.

Droga do kompleksu chłopców przebiegała w ciszy. Jeannette myślała, o reszcie zespołu. Wprawdzie znała tylko Harrego. W jej głowie kłębiło się tysiące myśli. Lecz wszystkie się mieszały. Przemyślenie choć jednej z nich było nielada wyzwaniem, bo jednej myśli towarzyszyły setki pytań. Sama myśl co ona tu robi przytłaczała za sobą kolejne pytania.
Dlaczego wtedy poszła z Harrym?
Dlaczego on jej szukał? Dlaczego mu zależało, żeby poszła z nim?
Dlaczego mu zależało na tym dniu?
Dlaczego przyszedł porozmawiać?
Dlaczego ciągle ją całował?
Dlaczego chciał zmienić jej wygląd?
Dlaczego zabrał ją do swojego domu?
Dlaczego kupił jej ubrania?
Dlaczego chce ją poznać z chłopakami?
Dlaczego zabiera ją na koncert?
Dlaczego każe jej zaopiekować się Lux?
I czy ktoś potrafi odpowiedzieć na te pytania poza nim?

  Dręczenie się takimi pytaniami, dawało jej dziwne ukojenie spokoju.. Choć nie znała odpowiedzi na te pytania- każda myśl, to kolejny stan obezwładnienia, gdyż za każdym razem schodziły na inny tor.
Pod dziewczyną ugięły się nogi, kiedy Harry otworzył drzwi wpuszczając ją pierwszą.  W miejscu którym stała teraz Janette było widać dwie głowy: Czarne włosy, które były ładnie ułożone na żel, obok siedział  brunet. Z ich rozmowy wynikało,  że toczą niezwykle zaciętą rozmowę o grze. Przez wrzaski chłopaków było słychać ciche pobrzdękiwanie gitary. Z pomieszczenia po prawej stronie wyszedł chłopak o brązowych oczach, ubrany w koszulę w kratę z dzieckiem na ręku.
-Cześć Lux! -Krzyknął uradowany Styles. Dziewczynka uśmiechając się wypluła smoczek. Jeannette szybko pobiegła, nie chcą by chłopak z dzieckiem na ręku musiał się po niego schylać. Kiedy wstawała spotkała się z wzrokiem chłopaka. Była lekko speszona, ale mimo to o wiele śmielsza niż  przed wejściem tu.
-Dziękuję- odezwał się po chwili.
-Nie ma sprawy. Jeannette- przedstawiła się wyciągając ręke w stronę chłopaka.
-Liam.
-Miło Cię poznać Liam- uśmiechnęła się promienie dziewczyna.
-Ciebie również.- odpowiedział   oddając małą Lux , w ręce matki.
-Zaraz zawołam chłopaków, ale najpierw muszę podgozgrzać mleko dla Lux.
-Ja to o zrobię- odpowiedziała Janette wyprzedzając jaką kolwiek ich reakcję. Cała trójka rzuciła jej dwie spojrzenie.
-No co? Kiedyś się muszę nauczyć.
-Okay.- zaśmiał się Harry.
-Chodź Jeannette pokaże Ci co i jak.
*
Janette czekała, aż mleko przybierze odpowiednią temperaturę, kiedy Liam powrócił do Harrego i Lou.
-Dlaczego wy tak właściwie nie wejdziecie dalej.?- zdziwił się Liam.
-Bo chcemy z Tobą pogadać.
-Coś poszło nie tak?- zapytał przestraszony Liam.
-Nie, spoko Jeannette jest wystarczająco uległa i naiwna.
-Harry, chcesz coś konkretnego przez to 'uległa' powiedzieć?- chłopak zmarszył brwi.
-Nie..
-Mam nadzieję, że nie wykorzystałeś, tej jej uległości, ani przybliżonego zawodu..
-...i do NICZEGO nie doszło.- dokończyła Lou, kładąc szczególny nacisk na jedno słowo.
-No tak jakby..- odpowiedział speszony Harry.
-Harry!
-No na początku się tylko całowaliśmy, ale potem nie chciała, żeby zostawiać jej tej nocy samą.
-Więc się z nią przespałeś?
- eee.. no tak jakoś wyszło.
-Użyłeś chociaż gumki?
- Eee..  i tu cię zaskocę.
-Mam nadzieję że chociaż raz.
-Nie użyłem.
-Czyś ty do reszty zwariował?
Teraz  tylko się módl, żeby ona nie była  w ciąży, bo zostaniesz tatusiem. - odpowiedział Liam, odchodząc. Idąc po mleko do kuchni prawie by wpadł na Janette, która niosła butelkę, a w drugiej ręce trzymała telefon.
-Dzięki Janette- dziewczyna podniosła swoje zielone oczy i podając mu butelkę uśmiechnęła się.
-Znów mi dziś dziękujesz. Nie ma za co.- odpowiedziała siadając na skórzanym fotelu w pobliżu grających chłopców.
Po schodach schodził Niall,ale widząc siedzącą tam blondynkę odrazu umilkł. Siadł na schodach i przyglądał się jej poczynaniom.
Harry chciał zawołać Nialla aby mógł przedstawić chłopakom Jeannette. Idąc po schodach sędział na nich blondyn.
-Horan, chodź na dół muszę wam kogoś przedstawić.
- ...
- Horan? Horan! - Wydarł mu się Harry koło ucha. Niall podskoczył jak poparzony, a swoje spojrzenie skierowała nawet blondynka. Jeannette wstała z fotela. Miała na sobie dżinsy, białą koszulę  i czarną marynarkę. Jakby nie patrzeć- styl Harrego.
-Chłopacy możecie się na chwilę ogarnąć.?- zapytał Harry.
-Yhym.. zaraz.
-Już to skończymy.- Zdenerwowany Harry chciał już coś powiedzieć, ale Janette przyłożyła mu rękę do ust. Rzuciła spojrzenie coś w stylu 'ja  to załatwię'. Podeszła do telewizora  i tak bezceremonialnie go wyłączyła.
-Co ty do cholery robisz, Styles?- krzyknął zbulwersowany brunet.  Lustrując ją wyrokiem przejechali po jej nogach, tłowiu, spojrzeli zdziwieni nie dostrzegając w kobiecie stojącej przed nimi Harrego.
-Hay chłopcy.
- Cześć..- odpowiedzieli zdezorientowani.
-Od dzisiaj to ja będę układała Ci włosy- wskazała na czarnowłosego- zresztą Twoje też.- rzekła do bruneta.
I ja zajmuję wszystkimi sesjami fotograficznymi.- uśmiechnęła się wesoło, gdyż to co tarcz mówiła wywoływało niezwykle napady śmiechu u Harrego, Liam i Lou. Lou nie miała za złe Janette, za to co powiedziała. W prawdzie były to tylko słowa, a blondynka i tak nie miała zamiaru wyręczać Lou z jej pracy.
-To tyczyło się również do Ciebie blondynku- dokończyła Janette.- za godzinę zaczyna się wasza sesja zdjęciowa- teatralne spojrzała na zegarek- Zapomniałam dodać rozbierana sesja zdjęciowya- chłopcom mało oczy nie wyszły na wierzch.
-Sesja na cele charytatywne. Nie moja wina, że nie słuchaliście Liama kiedy do was to mówił. No  i ostatnia najważniejsza rzecz: ja tą sesję poprowadzę.- uśmiechnęła się zwycięsko. W głowach chłopaków krążyły myśli coś w stylu- O Mój Boże, mamy rozebrać się do naga przed tą laską?!- Blondyn głośno przełknął ślinę.
-Dobrze chłopcy możecie iść się przygotować.- wstali już i chcąc iść na górę, zatrzymała ich Janette:
-Wait. Żartowałam chłopcy. Bynajmniej z Tą sesją- uśmiechnęła się na samą myśl o ich wyrazie twarzy kiedy im o tym powiedziała.
-Za to reszta miała zamiast niezły ubaw z was.- spojrzała się w kierunku Harrego gdzie stała cała trójka, a uśmiech rozrywał im twarz.
- Jak się bawiliście?- odpowiedział zbulwersowany czarnowłosy.
-Bardzo dobrze. Niezłość się, bo masz taką piękną twarzyczkę- mówiła gładzac go po policzku.
-Jestem Zayn.
-Cześć Zayn. Miło Cię poznać. Jestem Jeannette.- uśmiechnęła się podając mu rękę.
-Kim jest uroczy brunet w paski?
-Jestem Louis. Louis Tomlinson. -Miło Cię poznać Louis. Jestem Jeannette. - dziewczyna wyciągnęła rękę.
-Cześć- odezwał się nieśmiało blondyn.
-Hay. Jak masz na imię?
-Jestem Niall.
-Niall Horan- dokończyła blondynka.
-Miło Cię poznać Horan- rzuciła nie całkiem obojętnie. Kiedy spojrzała w jego oczy dostrzegła ten sam błysk w oku. Widziała go już. Tylko że wtedy jego włosy były proste, teraz grzywka była postawiona na żel do góry co sprawiało, że wyglądał bardziej seksownie i dojrzalej.
-Witaj ponownie James- szepnęła mu do ucha poczym ukradkiem przyciągnęła mu subtelnie po policzku.
-Harry pokażesz mi swój pokój?- zapytała blondynka odchodząc od Nialla.
-Jeśli chcesz.
-Chłopcy za pół godziny musimy wyjeżdżać. Idźcie się szykować.- rzekł Liam.
Kiedy Jeannette wchodziła do pokoju Harrego, ostatni raz popatrzyła się na zamykające się drzwi od pokoju Horana.
-To Twój pokój?
-Yup.
-Jest super. Sam go urządzałeś?
-Chłopaki mi pomagali.
-Nie myślisz, że trzebaby tu trochę posprzątać i przewietrzyć?
-Dawno nie byłem tu.. znaczy mówiąc dawno mam na myśli 3 dni temu.
-Rzeczywiście dawno- zaśmiała się brunetka podchodząc do okna i je otwierając. Kiedy po chwili się obróciła Harrego już nie było, ale za to było słychać muzykę i lejącą się wodę spod prysznica.
Dziewczyna, otworzyła drzwi balkonowe wychodząc na zewnątrz. Powietrze uderzyło w jej rozgrzane ciało. Delikatny wietrzyk wpletł się w jej włosy. Usiadła na wiklinowym fotelu i odchylając głowę przymknęła oczy. Po niezbyt długim czasie poczuła ciepłe dłonie na jej oczach.
-Zwariowałaś? Chodź do środka.
-Ale o co chodzi?- zapytała wstając z fotela.
-O to, że zaraz się przeziębisz.- Odpowiedział stanowczo szatyn. Jeannette tylko zagryzła wargę. Harry zawsze uważał, że zagryzanie warg przez dziewczyny jest sexowne. Zbliżyły się do niej i mocno przytulił.
-Martwię się o Ciebie.- wyszeptał jej do niej ucha. Janette jeszcze bardziej wtuliła w jego silne ramiona.
-Harry..?- wymruczała cicho.
-Hmmm?- Blondynka odchyliła się do tylu spoglądając w jego zielone oczy. Cały czas obejmowała dłońmi jego plecy, jakby bała się, że teraz odejdzie.
-Yyy.. Bo ten.. Kim.. Kim ja dla Ciebie jestem? Jako kogo mnie traktujesz?
-Eee..- chłopak kurczowo podrapał się po karku- tak właściwie to sam nie wiem, ale strasznie mi się podobasz.- odpowiedział  zbliżając swoje usta do jej twarzy. Powoli całował jej ciepłe wargi. Dziewczyna odwzajemniała każdy jego pocałunek. Tą chwilę przerwało pukanie do drzwi. Oboje  odsunęli się szybko od siebie.
-Gotowi?- zapytał Liam wychylając głowę zza drzwi.
-Już idziemy.- Harry przepuścił dziewczynę w drzwiach, która uważnie szła w butach. Miały one swoją wysokość i sprawiały, że Jeannette czuła się w odpowiednim stopniu niepewnie.
*
Blondynka siedziała na kanapie trzymając na kolanach małą Lux. Wszędzie było mnóstwo ludzi. To ilu ich pracowało, żeby jeden koncert mógł się odbyć było naprawdę przerażające.  Co chwila szedł ktoś kto na pozór wydawał się grać ważną rolę w przygotowaniu tego. Z pomieszczenia wyszło 4 chłopaków, a może to mężczyźni? Byli młodzi i zresztą tak wyglądali.
- Lux!- wykrzyknął radośnie jeden z nich. Dziewczynka uniosła wysoko rączki i ciesząc się z widoku chłopaka wypluła smoczek. Chłopak pochwycił dziewczynkę i zaczął kręcić się z nią wokoło  własnej osi.
-Cześć- przywitał się nieśmiało jeden z nich.
-Czeeeść- przyciągnęła sylabę.
- Jestem Josh Devine.- wyciągnął do niej rękę.
-Jeannette.- uśmiechnęła się.
-Co tutaj porabiasz? - zapytała widząc,  że pozostała trójka w najlepsze bawi  się z Lux.
-Jestem perkusistą w zespole chłopaków.
-O yeah! Perkusja.
-Grasz?
-Nie, ale zawsze chciałam się nauczyć.
-Cóż.. To nie problem. Mogę Cię nauczyć.
-Wiesz, ja jestem tutaj tak jakby przelotnie. Dziś wracam do domu.
-Wielka szkoda.
-Wiem.
-Chłopaki! - krzyknął Josh  w zespole stronę bawiącej się czwórki. Machnął ręką na znak, że mają przyjść. Jeden z nich wziął małą na ręce i podeszli w stronę stojącej dwójki.
-To jest Jeannette.- przedstawił Josh blondynkę.
- Sandy - basista - odpowiedział chłopak trzymający na rękach Lux. Dziewczynka trzymała swoje malutkie rączki na jego policzkach.
- Dan - gitarzysta - chłopak wyciągnął do niej rękę.
-Miło mi Ci poznać.
- Jon, klawiszowiec- przedstawił się krótko ostatni z nich.
-Miło was wszystkich poznać. Aczkolwiek nigdy nie myślałam, że was spotkam. - uśmiechnęła się pokazując swoje ząbki.
-Spotykamy na ogół dużo dziewczyn. Ciągle gdzieś jeździmy.
-Niedługo pewnie ruszacie z nową trasą koncertową?
-No do trasy jeszcze trochę zostało. Zaczynamy dopiero w lutym.
-No to jeszcze trochę czasu macie.
-Josh, Dan, chłopaki za chwilę wchodzicie.- krzyknął jakiś mężczyzna.
-Dobra, idziemy.- odpowiedzieli.
-Miło nam było Cię poznać. Mamy nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
-Ja też.- uśmiechnęła się, zabierając śpiącć Lux z rąk chłopaka.
-Dzięki- szepnęła.
*
- Jak to zrobiłaś?- zapytała weź.zdziwiona Lou.
-Co?
- Jak sprawiłaś, że ona teraz śpi?
-To chłopcy  którzy grają w One Direction.
-Poznałaś instrumentalistów?
-A coś w tym dziwnego?
-Szybko zawierasz znajomości- uśmiechnęła się wstając.
-Chodź musimy szykować stroje. Janette nic już nie odpowiedziała, tylko posłusznie poszła  zaraz za Lou.
*
Wychodząc z areny przy drzwiach było pełno fotoreporterów. Wszyscy się zresztą tego spodziewali. Bus był podstawiony pod samo wejście.  Ochroniarze starali, się ograniczyć dostęp do zespołu. Kiedy wychodzili, Harry odruchowo złapał Janette  za rękę.
Kiedy wsiedli do busa, Harry był w pełni świadomy, że robią im zdjęcia dlatego ją przytulił.
To było dziwne posunięcie lecz to była cześć planu.
-Janette?
-Hmm..?
-Informowałaś swoich współlokatorów, że Cię dzisiaj nie będzie?
-Jasne.- odpowiedziała, kiedy auto wjechało na posesję chłopców. Kiedy wszyscy weszli do domu było czuć zapach smakowitych potraw.
Każdy z obecnych tam rzucił znaczące spojrzenie. Kiedy weszli do kuchni okazało się, że sprawcą tego zapachu jest mama Harrego.
-Witajcie!- przywitała ich radośnie kobieta- pewnie jesteście wszyscy głodni? Siadajcie do stołu, zaraz podam obiad.
-A może dasz mi się, ze sobą przywitać?- Skrócił Harry.
-Jasne, tylko może najpierw przedstawisz mi tą młodą damę u twojego ramienia?
-Eeee..
-Harry? Chcesz mi coś powiedzieć? - Liam chcąc uniknąć kłopotliwej sytuacji wtrącił się do rozmowy:
- To jest dziewczyna Harrego, Jeannette.
-Jeszcze 2 dni temu twierdziłeś, że nie masz dziewczyny- skwitowała kobieta.
-Cześć Jeannette, cieszę się, że mogłam Cię poznać.
-Ja również.
-Mów mi Annie.- dziewczyna odpowiedziała tylko uśmiechem.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale moglibyśmy już iść jeść. Jestem głodny- wtrącił się oburzony Niall.
-Oczywiście Horan- skomentował uśmiechnięty  Louis. - wszyscy udali się w kierunku salonu. Pozostała tylko Janette, która nalewała soków do szklanek. Ktoś wpadł do kuchni w poszukiwaniu czegoś konkretnego.
-O Horan.- uśmiechnęła się cwano dziewczyna.
-Wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz. Kim ty jesteś?
-Jestem Janette. Ale cieszę się, że wkońcu mogę poznać twoje prawdziwe imię.. JAMES.
-Naprawdę to ty? Wtedy miałaś inny kolor kwłosów i oczy.
-Wkońcu kiedyś trzeba zmienić coś w sobie.
-Horan zginąłeś?
-Już idę!- krzyknął chłopak zbierając ze sobą dzbanek, wyszedł.
*
Ciałem dziewczyny rządził strach. Zastanawiała się jak mogła być tak uległa i zostać tu kolejny dzień. Ale trudno było odmówić mamie Harrego. Sytuacja była wręcz przerażająca. Janette stała w łazience trzymając w ręce.. Test ciążowy. Blondynka zamarła kiedy po 20 minutach czekania na białym pasku pojawiły się  dwa niebieskie paseczki. Ciśnienie w jej żyłach momentalnie wzrosło. Do oczu cisnęły się łzy, choć dziewczyna widziała że musi je powstrzymać, gdyż na dole znajduje się mama Harrego. Jej postanowieniem było jak najszybciej wziąć pieniądze za dwa dni usług i wrócić do domu, nie podawając przyczyny. W domyślań Janette wnioskowania padały na jej byłego chłopaka. Była prawie pewna, że on jest ojcem jej dziecka. W pewnym momencie usłyszała ciche pukanie do drzwi.
-Janette.. wszystko w porządku?- usłyszała przyjemny głos Lou.
-Tak, tak już idę. - dziewczyna wstała z krawędzi wanny na której siedziała i wyszła. Jej roztargnienie i nieuwaga sprawiły, że zwiększyła do maksimum możliwość informacji o jej ciąży, zostawiając test, w widocznym miejscu w łazience.  Do domu wszedł rozzłoszczony Harry.
-Czy oni naprawdę muszą tak nam zatruwać życie?- krzyknął rzucając gazetę na stół. Janette wzięła gazetę dokładnie ją oglądając. Były w niej zamieszczone dwa zdjęcia jej i Harrego kiedy chłopak trzyma ją za rękę i kiedy ją przytula. Informacjami jakie przeczytała w gazecie była bardziej  zaszokowana niż zła. Harry prawie natychmiast udał się do łazienki ciągnąc za sobą Liama.
-Wszystko się udało. W gazecie są nasze zdjęcia razem.
-No to brawo powinieneś być z siebie dumny bro.- chłopak przybił mu piątkę.
-Ey, Liam co to jest?- zapytał wskazując na przedmiot leżący na szafce.
-Eee.. Wyglada to jak test ciążowy, wydaje mi się, że jest to test ciążowy i jestem pewny, że jest to test ciążowy.
-Co? Test ciążowy?
-Yhym.. I z tego co tu pisze- popukał palcem w ulotkę-  wynika, że dwie kreski to wynik pozytywny. Ile tam masz kresek?
-Eee.. Dwie.
-Ktoś jest w ciąży.
-Napewno nie moja mama- skwitował Harry.
-Napewno nie Lou. Ona ma dziecko i..
-Poczekaj. Lou!- krzyknął Harry.
-Co tam?- za drzwi wyłoniła się głowa Tomlinsona.
-Nie ty- odburknął Harry. Po chwili do łazienki weszła Lou, zamykając za sobą drzwi.
-Wiem Lou, że to jest dość intymne..- zaczął Liam.
-Jesteś w ciąży?- zapytał prosto z mostu Harry.
-Nie. Skąd te podejrzenia.
-Jeannette- powiedzieli równocześnie chłopcy rzucając sobie znaczące spojrzenia.
-Janette jest w ciąży?- zapytała Lou.
-Na to wygląda.
-Nie wiedziałem, że ciążą jest wykrywalna w teście ciążowym już dwa dni po stosunku. - odpowiedział zdziwiony Harry.
-Nie idioto. To nie możliwe.- odpowiedziała Lou.
-To nie ja jestem ojcem jej dziecka?
-Na 100% nie.
Widziałam, że wasz plan się powiódł.
-Tak.- odpowiedział zamyślony Harry.
-Wiecie co chłopcy? Wydaje mi się, że teraz to nie będzie takie proste wywieźć ją stąd pod pretekstem ciągłego ataku reporterów, fotografów i tak dalej. Ona jest w ciąży. Będzie chciała teraz zostać tu. Tymbardziej, że ona utrzymuje swoich lokatorów.
-I ma pracę, do której nie powinna uczęszczać będąc w ciąży.- dokończył Liam.
-Choćby nie wiem co nie pozwolę, żeby ona tam pracowała. Wkońcu taki był plan: uchronić ją od tej pracy, tymbardziej, że ona teraz jest w ciąży. Utrzymanie Mariusa i Annabel pokryje ja. A Janette musi zamieszkać z nami. Trzeba jej pomóc.
-Harry od kiedy ty taki opiekuńczy?
Zwróć również uwagę, że to jej życie i ona ma prawo o nim decydować.
-Ale nie pozwolę, żeby sama je sobie zniszczyła- odpowiedział lekko poddenerwowany Harry, wyrzucając test do kosza, opuścił łazienkę.
*
Tuż po obiedzie mama Harrego, spakowała swoją torbę i wyjechała tak jak planowała.
Harry wziął Janette do swojego pokoju pod pretekstem rozmowy.
-Siadaj.- dziewczyna posłuszni usiadła na łóżku. Loczek cały czas krążył po pokoju, głęboko się nad czymś zastanawiając.
-Jeannette, zapłacę Ci za te dwa dni tak jak obiecałem oczywiście, dopłacając dzisiejszy dzień, ale jest jeden mały problem.
-Jaki?
-Nie możesz już tam więcej pracować.
-Słucham?! - dziewczyna niemal krzyknęła.
-Nie możesz już tam pracować choćby ze względu na mnie. Gdyby media dowiedziały się, że dziewczyna z którą się spotykam pracuje w tym klubie, nie miałbym ani ja życia, ani ty.
-I ty myślisz, że ja tak po prostu rzucę tą pracę?
-Tak. Tak właśnie myślę.
-No chyba sobie kpisz. Nie rzucę tej roboty tylko ze względu na Annabel i Marius'a są dla mnie jak rodzina. Poza tym oni mają tylko mnie, a ja ich. Nie mogę teraz tak poprostu zostać bez pracy- oczy blondynki zaszły mgłą i pojawiły się tam łzy.
-Proszę daj mi skończyć.
-Nie chcę Cię słuchać- dziewczyna wstała i chciała już wyjść, kiedy Harry zagrodził jej drogę.
-Proszę.- szepnął jej do ucha.
-Słucham. Co chcesz mi jeszcze powiedzieć?- wykrzyczała mu to prawie w twarz.
- Nie denerwuj się to może zaszkodzić Twojemu dziecku- powiedział ze spokojem, kładąc jej rękę na brzuchu.
-Skąd wiesz o dziecku?
-Zostawiłaś test ciążowy w łazience.
-Proszę nie mów nic nikomu.
-Nie mam zamiaru- cicho szepnął chłopak przytulając jej drobne ciało do siebie.
-Pamiętasz jak dzwoniłaś po taksówkę, na imprezie w Halloween?
-Tak. Powiedziałam wtedy, że jestem w ciąży i mi nogi puchną.
-Wykrakałaś.
-Ugh.. Tak wiem.
-Usiądziemy? Pogadamy na spokojnie? - dziewczyna odpowiedziała tylko skinieniem głowy.
- Gdybyś wróciła do tej pracy marnie by wyglądało Twoje życie. Niektóre fanki naszego zespołu są naprawdę nieobliczalne. Sama szykujesz na siebie bat. Nie pozwolę Ci drugi raz odejść i nie będę stał i patrzył jak niszczysz sobie życie. Celowo chciałem zmienić Twój wygląd  żeby nikt Cię nie rozpoznał i nie pozwolę Ci tam wrócić. To był pierwszy powód. Drugi to taki, że już nie mamy życia. W gazecie pojawiły się nasze zdjęcia, teraz hieny chodząza Tobą, śledzą cię, obserwują z kim się spotykasz, stoją pod domem, tak będzie. Moja propozycja jest żeby stąd wyjechać, odciąć się od nich, na dwa tygodnie.
-Nie mogę ich tak zestawić. Annabel i Marius mnie potrzebują.
-Ciebie czy Twoich pieniędzy?- to pytanie kompletnie zbiło ją z tropu.
-No właśnie. Te same pieniądze my im możemy dać. Damy im pieniądze, zostawiamy na dwa tygodnie samych, poradzą sobie. Ty będziesz ze mną, z nami.
-Nie chcę, ani nawet nie mogę wziąć od was pieniędzy.
-Dlaczego?
-A po dwóch tygodniach wrócę do siebie, będę  bez pracy, bez środków do życia, a potem będę musiała utrzymać jeszcze jednego człowieka więcej.
-Jeannette.. Pomogę Ci.
-I co będziesz udawał, ojca mojego dziecka.
-Jeśli będzie trzeba.
-Kompletnie zwariowałeś.
-Nie, poprostu chcę ci pomóc. Już nigdy więcej nie dopuszczę, żebyś oddała, się za pieniądze.
-A ja myślałam, że jesteś totalnym dupkim i kretynem.
Daj mi to przemyśleć...- Harry nic nie odpowiedział, tylko spuścił głowę patrząc w podłogę. Kiedy dziewczyna opuściła pomieszczenie i schodami zeszła na dół, do pokoju wszedł Liam, a po chwili reszta chłopców.
-Wszyscy?
- Wiesz Harruś powinieneś nas za to przeprosić. Nic nam nie powiedziałeś, poczuliśmy się bezużyteczni i niepotrzebni- zaczął Louis.
-Przepraszam was chłopaki. Poprostu nie widziałem, jak mam to zrobić. Co miałem iść i wam powiedzieć, że muszę ją przekonać, żeby z nami zamieszkała, bo jest prostytutką i nie chcę dopuści żeby nadal nią była?
-Najlepiej trzebabyło nam powiedzieć wszystko od początku.- odpowiedział Horan. 
-Wiem chłopcy, przepraszam.
-Następnym razem zawsze nam mów, zrozumiemy.
-Wkońcu jesteśmy twoimi przyjaciółmi.- dodał Zayn.

~~~~~~

Witajcie kochani!
Napewno zaskoczył was tytuł, pewnie spodziewaliście się czegoś w stylu 'rozdział 16', a tu 'epilog'.
Zakończenie jest chyba oczywiste. Jeannette zgodziła się na propozycję Harrego.

Wiem, że to wyszło strasznie denne, bloga przewidywałam na jeszcze mniej więcej 30-40 rozdziałów, dlatego epilog nie ciągnie za sobą, żadnego konkretnego zakończenia, ani morału. To jest strasznie długi rozdział, a raczej epilog najdłuższy post (22957 znaków :D), który napisałam i poprostu nie miałam siły opisywać uczuć, a nie chciałam rozdzielać tego na dwie części. Zdaję sobie sprawę, że to jest słabe i nie odczuliście tych emocji,  jakie chciałam i powinnam wam pokazać. Za to bardzo przepraszam.

Byłam strasznie dumna z ostatniego rozdziału i postanowiłam nie kończyć bloga, ale patrząc jak rozwija się liczba komentarzy i czytających postanowiłam odpuścić. Wiem, że komentarze to nie wszystko, ale one dawały mi taką jakąś wewnętrzną siłę.

' Kiedy myślisz, że to już koniec, pojawia się nadzieja. Kiedy nadzieję już masz, pojawia się koniec.'

Moja sytuacja była identyczna. Kiedy skończyłam pisać ostatni  rozdział miałam tą nadzieję. Kilka dni po opublikowaniu rozdziału przyszedł koniec.
To jest mój koniec. Kończę z Bloggerem.
Może kiedyś powrócę.
Ale nie jako Karlee.
Zacznę od początku.

Ja poprostu minęłam się z powołaniem.
Strasznie ciężko mi to pisać. Będę za wami tęskniła. Wpadnę czasami zajrzeć tu do was. Mam nadzieję, że będzie jeszcze ktoś tam i o mnie nie zapomnicie.

Kocham was i dziękuję za wszystko.
Dziękuje za wasze komentarze, dziękuje Amy, za wspaniałą współpracę i Majce, bo ona też wiele dla mnie zrobiła.
Przepraszam was jeśli są jakieś błędy, nie chce mi się już tego poprawiać.

Życzę wam weny i wszystkiego dobrego.
Kocham was.
Karlee.

3 komentarze:

  1. Ej, ej, ej, ej i jeszcze raz ej ! Ja się tak nie bawię !
    Opuszczasz blogger - miło.
    Kończysz tego bloga - miło.
    Może wrócisz, ale nie jako Karlee i rozpoczniesz nowy etap w swoim życiu, pozostawiając za sobą ten - bardzo miło.
    Oczywiście był to sarkazm ... nie opuszczaj mnie ! Wiem, że rzadko, prawie wcale nie komentowałam, aczkolwiek jestem tak wielkim leniem, że głowa od tego boli ! A teraz, gdy widzę i piszę pod epilogiem czuję się ... wypompowana niczym opona bez powietrza. Okropieństwo ... mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała styczność z twoim opowiadaniem, bo było ono po prostu cudowne. Te wszystkie straszne momenty, te wszystkie przekomażanki z Hazzą, te wszystkie dialogi i ta cała opowieść były naprawdę genialne. Cieszyłam się jak dziecko widząc, że dodałaś jakiś rozdział, a teraz ... dobra, nie istotne, co jest teraz ... ważne, co będzie. A mam nadzieję, że jeśli powrócisz, jakoś dasz mi znać, że powróciłaś i zaczynasz nową opowieść ...
    Będę tęsknić T^T
    Bay <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi, everything is going nicely here and ofcourse every
    one is sharing facts, that's in fact fine, keep up writing.

    Here is my web site; http://www.businessschool.com.mx/phpbb/Profile.php?mode=viewprofile&U=112352

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej nominowałam cię do The Versatile Blogger więcej dowiesz się u mnie na blogu http://life-is-no-only-the-pain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń