WTF? Listonosz..? No a kogo mogłam się spodziewać? List od dyrektora
szkoły. Nie musiałam go otwierać- wiedziałam co w nim jest. Rzuciłam go
na stół w kuchni. Nalałam sobie soku i poszłam do swojego pokoju.
Włączyłam laptopa i zasiadłam do Twittera. Czy to przypadek że nagle dodało mnie do obserwowanych tyle osób?
A
najciekawszą osobą był sam Harry. 8 milionów obserwujących. Dość długo
wahałam się czy go zacząć obserwować,ale jednak zrobiłam 'follow back'.
Nie chciał mi się siedzieć dłużej, czułam zmęczenie. Nie miałam zamiaru
spac na tym łóżku.. nadal było odrażające. Zeszłam na dół do salonu i
położyłam się kanapie i zasnęłam.
Obudziło mnie czyjeś pukanie po plecach.
-O mama.
-Cześć. Możesz mi wytłumaczyć co to jest?
-Yyy.. wygląda mi to na list ale zawsze może być to telegram albo e-mail.
-Janette! Wywali cię ze szkoły a ty mi to spokojnie opowiadasz.?
-Nie drżyj się na mnie.
-Jak mam na ciebie nie krzyczeć? Dla mnie to jest nie do pojęcia.
-Ważne że dla mnie jest.
-Janette
mam dosyć. Wyprowadzasz się stąd. Mam już dosyć twoich głupich gierek
że ktoś cię zgwałcił. Naprawdę aż tak bardzo ci się nudziło?
-Nie kłamałam
-Oczywiście. Święta Janette. Teraz to wydalenie ze szkoły. I co ty chcesz teraz robić?
-Nic.
-To
będziesz sobie musiała od dzisiaj sama zapracować na mieszkanie i
jedzenie. Nie odpowiadał ci dobrobyt jaki ci z ojcem dawaliśmy to
pakujesz swoje manatki i się stąd wyprowadzasz.
-Na prawdę tego chcesz?
-Tak. Nie jesteś mi potrzebna do szczęścia.
-A podobno mnie kochasz.
-Jasne
że cię kocham, ale w tym momencie życia jesteś dzieckiem które sprawia
problemy nie tylko mi. Dziewczyno niszczysz sobie życie.
-Co ty mi próbujesz pokazać?
-Próbuje ci pokazać jak to jest samemu zarabiać na własne utrzymanie.
-Nie próbujesz mi udowodnić że sama sobie nie poradzę.
-Wyprowadza się i ja nie chcę cię nigdy więcej widzieć, po prostu wyprowadzasz się stąd raz na zawsze. I nie wracaj tu.
-Jak sobie życzysz - wkurzona odwróciłam się i poszłam do siebie.
-Janette! - wydarła się matka.
-Czego?
-Wychodzę i jak wrócę za 4 godziny ma cię tu nie być.
-Jeb się. - usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami.
-Ja
pierdole. Co ja teraz zrobię? Dobra..ogar. Najpierw się muszę spakować.
Zaczęłam wyciągać walizki i wrzucać ubrania jak lecą. Nie składałam ich
tylko wrzucałam jak lecą.
Po godzinnym pakowaniu miałam już
wszystko zaplanowane a walizki ustawione pod drzwiami. Po raz kolejny
tego dnia usłyszałam dzwonek do drzwi.
-O Christian. Wejdź. Rozgość się ja nie mam dla ciebie czasu. -Czemu?
Oo..ktoś się wyprowadza albo wprowadza bo na wyjazd na wakacje to mi nie wygląda.
-Dzięki.
Ja się wyprowadzam.
-Yyy.. ty?
-no. Twoja kobieta wyrzuciła mnie z domu. - mówiłam ze spokojem
-Elizabeth? Chyba sobie żartujesz?
-A wyglądam jakbym żartowała?
-No chyba nie.
-Co masz zamiar zrobić.
-A po co ci to wiedzieć? Przecież ty jesteś za moją matką.
-A kto tak powiedział? Nie preferuje wyrzucania dzieci z domu.
-Czyli co? Pomożesz mi? - uśmiechnęłam się delikatnie.
-No raczej.- uśmiechnął się.-jaki masz plan?
-Mam jeszcze 3 godziny. Chce poszukać mieszkania. Jeżeli matka zostawiła swoją torebkę zrobię jej niespodziankę i...
-..wykorzystasz jej kartę kredytową?
-Jaki ty mądry.- zaśmiałam się.
-Dawaj mi laptopa, zaraz będziemy szukać.
-Mam tylko jednego.
-A twojej matki?
-Hasło.
-Ja znam.
-To bierz jest na stole w kuchni.
-Okay.
*
-Nie mam siły. Takim tempie to my nigdy nic nie znajdziemy..
-Janette.. wiesz dobrze że obdzwoniliśmy już że 30 ludzi. W końcu w kilka minut nie znajdziesz mieszkania.
-Tak, racja. Przepraszam.
-Jest Okay, uwierz w siebie.
-Wiesz plany są planami, ale świadomość że mogę zostać bez mieszkania.
-Nie
moja wina że...on..wtedy..Tak cholernie mi przykro, że mama mi nie
wierzy. W sumie nue wiem czy powinnam ją jeszcze nazywać swoją matką
skoro mnie wyrzuciła. Myślałam że jestem silna, że potrafię..
-Ej mała nie płacz..ludzie.. po prostu twoja matka.. eh.. to nie ma sensu.
-Christian?
-Hmm.?
-Czemu mi pomagasz?
-Bo cię lubię..-delikatnie się uśmiechnął- rozumiem twoją sytuację. Sam nie miałem rodziców, musiałem sobie sam radzić.
-Czemu?
-Opowiem ci potem musimy szukać mieszkania.
-Przepraszam..
-Nie masz za co..
Mam..małe
mieszkanko. Średniej wielkości kuchnia, łazienka i dwa pokoiki. Jeden
dwuosobowy większy i jeden jednoosobowy taki mniejszy.
-Gdzie?
-Praktycznie w centrum Londynu. Nie jest drogie, ale śliczne.
-Dzwonimy.
*
Dzięki
Bogu mieszkanko nie miało wielu kupców. Udało nam się załatwić
podpisanie umowy jeszcze dziś wieczorem. Z pomocą Christiana wypłaciłam
pieniądze z konta matki, a jej kartę pozostawiłam w jej torebce.
-Janette bierzesz coś jeszcze?
-Tak.. połowę kuchni..
-Eee...że jedzenie?
-No..
Mogę cię o coś prosić?
-Jasne..weź te wszystkie kartony i spakuj resztę co została w moim pokoju.
-Okay.- Zostało jeszcze pół godziny do powrotu matki. Zapakowaliśmy wszystkie moje rzeczy do samochodu Christiana.
-To jedziemy?
-Yyy..nie. Poczekaj chwilę na mnie.
-Ej gdzie idziesz?
-No poczekaj na mnie. - wyszłam w samochodu i szybko wbiegłam do domu. Weszłam do 'gabinetu' ojca.
Otworzyłam
małą szafeczkę pod biurkiem. Tam były dwie szuflady i półeczka. Wyjęłam
spod małego wazonika na kominku kluczyki i otworzyłam jedną z szuflad.
Wtedy do pokoju wszedł Christian. Wysuszyłam się bo już o myślałam że to
ojciec.
-Nie strasz mnie.
-co ty robisz?
-pożyczam pieniądze.
-pożyczasz?
-Ehem.
-Chyba kradniesz.
-Szlachta nie kradnie. Szlachta pożycza bez pytania.
Już- wzięłam dwa ruloniki pieniędzy i zamknęłam szafkę odkładając kluczyk na swoje miejsce.
-Możemy jechać- rzuciłam kiedy wsiadłam do samochodu.
Pojechaliśmy
pod wskazany adres. Właściciel był bardzo miły. Podpisaliśmy umowę na
pół roku. Nie chciałam jak na razie więcej. Przecież zawsze mogłoby mi
się tu nie spodobać albo co kolwiek innego by mi odpowiadało. W końcu wszystko zawsze się może zmienić. Mieszkanie nie było zbyt wyposażone ale dało się w nim mieszkać. Kuchnia i łazienka miały pełne wyposażenie, natomiast w pokojach znajdowały się tylko łóżka i jakieś krzesło albo fotel. Mimo wszystko i tak byłam zadowolona bo miałam wszystko co potrzebowałam. Noo.. może nie wszystko ale przynajmniej miałam gdzie mieszkać. To chyba na prawdę jakiś prawdziwy cud że nam się udało w tak krótkim czasie znaleźć mieszkanie. Bóg mnie kocha.
-Wiesz.. to może ja już pójdę..-skinęłam potwierdzająco głową.-gdyby coś to wiesz...Cześć.
-Christian..
-Hmm?
-Mimo wszystko nie rozumiem dlaczego mi pomagałeś. Wydaje mi się, że powinieneś stać po stronie mojej matki, w końcu to ona jest twoją kobietą, tym czasem mi pomogłeś. Dziękuje..
-Zawsze do usług..
-Zadzwoń do mnie jutro koło południa ok?
-Dobrze. - Kiedy Christian wyszedł postanowiłam trochę rozejrzeć się po mojej kuchni.W lodówce był tylko sok pomarańczowy, a na miseczce na stole stały jabłka. No sory, ale tym nie idzie się najeść- przynajmniej w moim przypadku. Ubrałam mój płaszczyk, szal i buty i wyszłam z mieszkania, kierując się w stronę najbliższego sklepu.
______________________________________________________________________
Cześć wszystkim!
Wiem że rozdział trochę nudny, w sumie to mi się nawet nie podoba no ale cóż..
Pewnie nie spodziewaliście się takiego przebiegu wydarzeń? :D Ale uprzedzam, że to się dopiero rozkręca ^^
Ogółem to dawno nie pisałam, ale te nominacje i wgl.
Za chwilę, odpowiem na pozostałe pytania, a zostały mi jeszcze 3 nominacje .
Kocham <3
Karlee.