piątek, 21 grudnia 2012

Droga do przyjaźni <3- #11

Powoli otworzyłam oczy, czując jak ktoś wlepia we mnie swoje oczyska.
-Christian..?
-Nie obudziłem cię?
-Nie. Coś się stało?
-Nie. Poprostu pomyślałem że moglibyśmy jechać dzisiaj i kupić coś do twojego mieszkania..?- zapytał niepewnie.
-Emm.. Okay.
A jak tu weszłeś?
-Jakąś dziewczyna mnie wpuściła, bodajże Annabel.
-A Annabel..- mruknęłam sama do siebie. Wstałam i poszłam w stronę ich pokoju. Delikatnie zapukałam w drzwi i nie czekając na odpowiedź uchyliłam je.
-Myślałam że jeszcze śpicie.
-Nie, nie mogliśmy jakoś.
-Dzięki że wpuściliście Mariusa.
-Nie ma sprawy.
-Wiecie ja zaraz wychodzę. Niedługo powinnam wrócić. Zorganizuje jakieś ubrania dla Mariusa, a ty Annabel weź co tam będzie na ciebie dobre z walizki.
-Okay dzięki.
-A i jak coś to jedzenie macie w lodówce.- uśmiechnęłam się promienie i wyszłam z pokoju.
- Zrób sobie kawę czy co tam chcesz, ja się ubiorę i możemy iść.- założyłam dżinsy, czerwoną koszulkę z napisem 'Rock' i czarnym sweterek. Uczesałam włosy w warkoczyka, założyłam płaszczyk, szalik i kozaki i byłam gotowa.
-Annabel, ja wychodzę. - krzyknęłam na co usłyszałam ciche-
-Gdzie idziemy?- zapytałam kiedy wyszliśmy z bloku.
-Przed siebie.
-No dobra.
-Kim jest Annabel?
-Loł. Annabel i Marius mieszkali na dworcu i ich..
-..Przygarnęłaś.
-Właśnie.
-To chyba dobry gest z twojej strony, nie?
-No, mam nadzieję.
-Wiesz chodźmy coś zjeść.
-O Boże! Nie wzięłam pieniędzy.
-Nieszkodzi, ja mam.
-Poczekaj wrócę się.
-Nie. Chodź.
-Co będziemy robić?- zapytałam po chwili ciszy.
-Może by tak najpierw coś zjeść, potem do centrum handlowego. Albo nie. Najpierw na lodowisko, gorąca czekolada a potem centrum handlowe.
-Eee.. Nie miałbyś jakiś ubrani dla Mariusa?
-Coś się znajdzie.
-Dzięki.

-Ile ty tak właściwie masz lat?-zapytałam kiedy wyśliśmy z KFC.
-Eee.. Rocznikiem?
-Może być.
-28.
-Nie jesteś z moją matką?
-Nie.
-To dlaczego nie masz dziewczyny?
-Następny zestaw pytań.
-Następnego nie ma.
-To nie dla mnie.
-Jak to?
-Tak po prostu. Po co się pakować o jakieś bagno?
-Jakieś bagno? Jesteś super chłopakiem/mężczyzną powinieneś mieć dziewczynę.
-Po co? Żeby po kilku dniach mnie zostawiła?
-Nie. A nie brakuje ci tej bliskości drugiej osoby? Nie czujesz się samotnie?
-Nie, w chuj mi to wali.
Wystarczy mi że mam kogoś takiego jak ty.
-Czyli?
-Ktoś z kim mogę pogadać.
-A gdy mnie zabraknie?
-Nie mów tak.
-Skończmy te monologi. Nie lubie gadać o sobie.
-Cieszę się że ciebie spotkałem.
-Wiesz co?
-Hmmm..?
-Fajnie by było gdybyś był moim ojczymem.
-Nie wiem czy byś chciała.
-Ehem. Może bym z Tobą wytrzymała.
-Dlaczego cię tak właściwie wyrzucili ze szkoły?
-Najpierw uszkodziłam narządy płciowe jakiejś gwiazduni, a potem przyjebałam jakiejś dziwce.
-Czemu?
-Co powiedziała że nikt nie uwierzy w te moje bajeczki.
-Że?
-Że mnie zgwałcili.
Upsss..- zakryłam usta ręką.
-Co typowiedziałaś?
-Nic takiego.
-Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
-Po co?
-byłaś na policji?
-Tak.
-I?
-I nic.
-Nikt ci nie uwierzył?
-Nie.
-Przkro mi.
-Daj spokój.- westchnęłam ciężko.
-Chodź pojeździmy na łyżwach.
-Przepraszam, ale jakoś nie mam ochoty.
-Na pewno?
-Tak.
-To co robimy?
- Co tylko chcesz.
-Więc chodźmy do centrum handlowego.
-Okay.

Chodziliśmy po centrum handlowym kilka godzin. Potem postanowiliśmy poszukać jakiejś pracy.
nasze poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem. Niestety. Potem pojechaliśmy jeszcze do domu Christiana skąd wzięliśmy całą walizkę, ubrań które mogłyby być dobre na Mariusa.
Kiedy wróciłam do domu Marius i Annabel siedzieli i oglądali.. Telewizję?
-Skąd macie telewizor.
-Dał nam go taki starszy sąsiad z naprzeciwka.
-Dał?
-Ehem.
-I nic nie wziął?
-Nie.- wzięłam moje pieniądze i wyszłam z mieszkania. Zapukałam do drzwi na przeciwko. otworzył mi je tak jak mówiła Annabel starszy pan.
-Dzień dobry.
-Witaj. W czymś ci mogę pomóc?
-Chciałbym z panem porozmawiać.
-Proszę wejdź.
-Co chciałabym z panem porozmawiać na temat tego telwizora, który rzekomo pan dał. 
-Chodź do kuchni.- poszłam za mężczyzną.- napijesz się czegoś?
-Wody.- mężczyzna postawił szklankę przede mną, po czym sam usiadł na przeciwko. Mruknęłam coś w stylu 'dziękuje'.
-Jesteś Janette, prawda?
-Tak, skąd pan mnie zna?
-Twoja matka prowadziła moją sprawę. Gdyby nie ona.. Nie wiem co by było.
Spotkałem dzisiaj na klatce schodowej twoją współlokatorkę. Nie potrafię wyrazić mojej wdzięczności. Wiem że dopiero wczoraj się tu wprowadziłaś. Nie masz praktycznie nic w tym domu, więc postanowiłem ci to dać. A jak właściwie to była inicjatywa mojego wnuczka.
-To miłe z jego strony.
-Dziękuje.
Ale nie mogę tego wziąć.
-możesz i weźmiesz.
-To może ja chociaż zapłacę.
-Nic, nie chcę.
-W takim razie jak się mogę panu odwdzięczyć?
-To ja się chciałem odwdzięczyć.
-Dziadku z kim rozmawiasz?- usłyszałam jakiś nieznajomy mi dotąd głos.
-Z naszą nową sąsiadką- odpowiedział mężczyzna. Po chwili w kuchni pojawił się chłopak.
-O mój Boże- powiedziałam kiedy zobaczyłam chłopaka.
-Cześć.
-Hej- odpowiedziałam chłopakowi.
-Coś się stało?
-Wie pan, strasznie się zasiedziałam. Muszę już iść. Bardzo było miło. Mam nadzieję że będę częściej tu wpadać. Do widzenia.- powiedziałam na jednym wdechu po czym szybko wyszłam.
Pospiesznie Weszłam do domu, od razu kierując się do pokoju Annabel i Mariusa. -To nie możliwe..- powiedziałam kiedy zobaczyłam chłopaka.

-------------------------------

Witajcie!
Wiem że powiedziałam że nic już w tym roku nie dodam ale dzięki drugiej autorce mojego drugiego bloga miałam czas żeby napisać rozdział. Wiem krótki, bo krótki ale nie chciało mi się więcej pisać. Do końca roku powinnam dodać jeszcze ze 2 rozdziały, ale niczego nie obiecuje.

Więc.. W 13 albo 14 będę miała dla was niespodziankę. Pojawi się to drugi raz już na tym Blogu. ;D

Nie wiem czy są jakieś błędy czy nie, ale w chuj nie chce mi się tego sprawdzać. :)

Kocham <3
Karlee.

piątek, 14 grudnia 2012

Nowy etap samodzielnego życia- 10

Droga z mojego domu do sklepu wiodła koło dworca. Było słychać jeżdżące pociągi i metalowe koła stukoczące o szyny. Jedyne co mi się z tym kojarzyło to Harry. Ten dzień kiedy poszliśmy na dworzec i wtedy pokazałam mu tych bezdomnych. Coś, takie wewnętrzne uczucie nie pozwoliło mi zawrócić i iść do domu.
Nie wiem po co tam szłam. Jestem strasznie dziwna, nie? Kto normalny nocą, w takie zimno, wkońcu mamy już 1 listopad chodzi na jakiś dworzec i jeszcze nawet samemu nie wiedząc po co?
Szłam tak wzdłuż peronów i nie widziałam tam nic nadzwyczajnego. Wtedy zobaczyłam ich. I wszystko mi się przypomniało. Podeszłam do tej dwójki nastolatków, nie wiele młodszych ode mnie i przykucnęłam przy nich.
-Cześć- zaczęłam.
-Witaj- odpowiedziała mi dziewczyna.
-Pójdziecie ze mną?
-Gdzie?
-Do domu.
-Jasne pewnie zaprowadzisz naś na policję bo jesteśmy nie pełnoletni- odezwał się chłopak.
-Spójrz na mnie i powiedz mi czy ja wyglądam na osobę która trzma się z policją?- ściągnęłam kaptur.
-To ty..- odezwała się dziewczyna.
-Przecież powiedziałam wam kiedyś że wrócę, nie? A ja słowa dotrzymuje.
To co idziecie ze mną czy wolicie dalej marznąć?- dziewczyna spojrzała na chłopaka i się uśmiechnęła, zapewne dawno tego nie robiła.
-Kochanie, to chyba cud. Szczęście się do nas uśmiechnęło.  Chodźmy z nią.- on w odpowiedzi pocałował ją czule. Chłopak pomógł dziewczynie wstać i złapał ją za rękę.
-Macie  jakieś swoje ubrania?
-Tylko to co na sobie.
-Dobra jutro się coś wymyśli. Chodźcie.
-Może ja wezmę tą torbę- zapytał chłopak.
-Nie, wy jesteście zmęczeni. Nie chce żeby któreś z was mi się tu przewróciło. -uśmiechnęłam się. Resztę drogi przemierzyliśmy w milczeniu. Kiedy weszliśmy do domu poczułam to przyjemne ciepło które wręcz uderzyło w moje ciało.
-Rozbierzcie się i chodźcie do kuchni.- powiedziałam do nich, a sama zaniosłam zakupy do kuchni. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam na krześle w kuchni.
-Siadajcie.- oni usiedli, a ja słowa oparłam się o krzesło.
-Nie wiem przez co przechodziliście i jaka jest wasza historia, ale to jest wasza sprawa. Ja wam jedynie chcę pomóc. Chciałabym widzieć w jakim jesteście wieku?
-Marius za 2 miesiące będzie miał 18, a ja za 4 miesiące.
-Czyli jesteście w tym samym wieku.
-Tak.
-Aha, dobra. Ty masz na imię Marius, a ty?
- Annabel
-Ja jestem Janette, możecie mówić do mnie po imieniu.
-Okay.
-Więc w związku że wy niestety nie możecie jeszcze pracować, będziecie przebywać w domu.
-Ale jak to? Przecież nie opłacisz mieszkania, ani nie wyżywisz nas i siebie z jednej małej pensji.
-Po pierwsze mam to- pokazałam im dwa ruloniki zwiniętych pieniędzy, po drugie wy dosyć dużo przeszliście. Może was jeszcze szukać policja, a po za tym przyda wam się spędzić teraz trochę czasu razem, w mieszkaniu a nie na ulicy.
Jak Marius skończy 18 lat wtedy pójdzie do pracy i będziemy razem opłacać mieszkanie. Na razie ja się tym zajmę. A wy możecie dbać o porządek w mieszkaniu i gotować obiady.- uśmiechnęłam się- co wy na to.?
-Wiesz ogromie ci  za to dziękujemy, ale..
-..ale co.? Wolicie wrócić na ulice?
Nawet nie słyszę odmowy. Zaraz wam zorganizuje jakieś ubrania do spania. A potem zrobimy kolację, Okay?
-Dobra- poszłam do mojego pokoju i otworzyłam jedną walizkę. Wyjęłam z niej jedną z moich białych bokserek i spodnie piżamowe w biało-czarną kratę. Annabel była niższa ode mnie o głowę i przede wszystkim była szczuplejsza. Teraz nie żałuję że wzięłam z domu wszystkie ubrania, nawet te za małe. Wydaje mi się że na Annabel będą.. idealne?
Wzięłam jeszcze świeżą bieliznę. Złożyłam ubrania na jedną kupkę i zaniosłam je Annabel. Jej wyraz twarzy kiedy jej zaniosłam ubrania- bezcenny. Zaczęłam się śmiać z jej miny.
-Spokojnie nie używana.
-dzięki- uśmiechnęła się. Ona poszła się kompać, a ja do kuchni. Siedział tam Marius. Wyjęłam z torby wszystkie zakupy. Zostawiłam tylko to co potrzebowałam. Na jednej patelni robiłam jajecznicę, a na drugiej naleśniki. Wolałam jedną zrobić tego więcej bo widziałam że oni zapewne wprost 'umierają z głodu'.Annabel wygladała niczym anorektyczka. Wyjęłam jeszcze czekoladę. Rozstawiłam jeszcze talerze. Wlałam do szklanek soku pomarańczowego i postawiłam karton i szklanki na stole. Wtem Annabel wyszła z łazienki.
-Chodź na kolację.- rzuciłam odsuwając dla niej krzesło.
Wzięłam dwa naleśniki z czekoladą na talerz i sok w ręke. Wstałam do stołu i chciałam iść do pokoju.
-gdzie idziesz?
-Wiem że możecie odczuwać skrępowanie, ale jedzcie ile chcecie, rozumiem was.
-Dzięki.- Usiadłam na swoim łóżku. Konsumując rozmyślałam jakby tu urządzić pokój. Może zrobić z niego moją sypialnie i salon? Koło kanapy postawiłoby się stolik. W rogu szafę, biurko też by  się przydało, kilka półek. Telewizor na przeciw kanapy, żeby można było oglądać. I chyba na tym przystanę.
Chyba urządzę ten pokój na kolor niebieski. Chociaż zawsze mogłabym do mojej niebieskiej sofy walnać kolor kremowy. Wstałam i odniosłam talerz do zlewu. Marius i Annabel sprzątali ze stołu.
-Emm.. Nie mam żadnych męskich ubrań więc dzisiejszą noc będziesz musiał pszemęczyć- zwróciłam się do Marius'a.
-Nie ma problemu. I tak dziękujemy ci za wszystko.
-Wiecie miałam ciężki dzień położę się już spać. Pogadamy jutro.
-To może ty idź się pierwsza wykąpać, ja poczekam.
-Okay.- wzięłam swoje ulubione piżamy czyli bluzkę w paski Jamesa, świeżą bieliznę i szlafrok i Poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic bo nie miałam najmniejszej ochoty na długie przesiadywanie w wannie czy coś takiego. Rozłożyłam kanapę, w której wnętrzu była pościel w pandy.
Uśmiechnęłam się pod nosem i układając się wygodnie na łóżku zgasiłam lampke i wtuliłam się w moją pandę-poduszkę.

----------------------------------------

Witajcie.

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale do końca tego roku chcę skończyć tego drugiego bloga i muszę nieźle spinać tyłek.

Do końca tego roku już prawdopodobnie żaden rozdział się nie pojawi.

Kocham <3
Karlee.